Co ja tu wyprawiam?

Obserwuję, notuję, komentuję. Potrafię ostro przyłożyć, ale nie robię tego notorycznie. Pistacjowy blog jest moją osobistą odtrutką na polityczno-obyczajowe niestrawności. Piszę głównie dla siebie, ale Wasze wizyty cieszą mnie niezwykle. Wpadajcie o każdej porze, pogadamy :))

niedziela, 5 grudnia 2010

Fałszywi kontrolerzy

Urząd Skarbowy wypuszcza na miasto znudzonych pracowników (konstruktywnej roboty brak, a przydział na kawko-herbatki coraz skromniejszy), żeby pomogli zakleić dziurę budżetową. Chodzą takie niemoty po mieście (najczęściej parami) i kontrolują paragony. Komu? A kioskarzom dla przykładu, bo to łatwiejsze niż pogonić Rycha, Zbycha czy jakiegoś Sobiesiaka. Siedzi sobie taki stary emeryt, kolejka klientów przytupuje z zimna, ale nie daj Boże jeśli natychmiast nie wygrzmoci w kasie fiskalnej do ostatniego grosza, no! Wtedy panowie kontrolerzy (mogą też być panie) ostrym tonem pouczają przerażonego kioskarza i wypisują mu mandat. Tak, tak, ja wiem, że trzeba uczciwie wszystko zaksięgować i jestem jak najbardziej "za". Tyle, że odrobina zdrowego rozsądku nie zaszkodzi. Trzeba dać człowiekowi odrobinę czasu na wystukanie, bo klienci i tak paragony z kiosku mają w głębokim poważaniu i jeśli kioskarz wystuka sobie spokojnie brakujące pozycje już po załatwieniu kolejki, to cóż takiego? Nic, ale zakłada się z góry, że skoro nie wystukał z szybkością błyskawicy, uprzedzając jeszcze może życzenia klienta, to z pewnością zatai coś i oszuka. Mówiąc krótko - z zasady wszyscy jesteśmy podejrzani.

Acha, no i uwaga na podróbki. Na komputerze można sobie teraz zaprojektować fałszywe pieniądze, a co dopiero jakiś dokumencik ( dotyczy również kontrolerów komunikacji miejskiej). Nie dajmy się zastraszyć. Nie dajmy się zwariować.

niedziela, 28 listopada 2010

"Mam talent"

Oglądam namiętnie, bo nie posiadając żadnego, lubię chociaż popodziwiać innych.

Nie wszyscy mi się podobają, czasem jestem mocno zdziwiony, że "takie coś" zostało dopuszczone do programu, ale cieszy mnie niezmiernie, gdy jeden pasjonat walczy z innym zapaleńcem o wygraną, ukazując często autentyczny talent i ogrom włożonej pracy.

Właśnie minęła trzecia edycja i po raz kolejny nie wygrał żaden z moich faworytów. Nie znam się, bo niby skąd kosmita mógłby mieć gust podobny do większości ludzi?

Stawiałem na Me Myself And I, Patrycję Malinowską i Piotra Lisieckiego. Rewelacja.

Wygrał naturalny wdzięk, szczerość do bólu, bieda, dobroć i zbyt głęboka powaga jedenastoletniej dziewczynki.

Konkursy tego typu nie powinny spełniać roli organizacji charytatywnych, ale lansować talenty.

Polska publiczność szczodrze nagradza sms'ami chwytających za serca nieszczęśników. Czyżby podświadomie nagradzała siebie?

niedziela, 21 listopada 2010

środa, 17 listopada 2010

Czy patos jest konieczny w polityce?

"Polska jest Najważniejsza" i kto się odważy zaprzeczyć?

Wczorajsza prezentacja nowego stowarzyszenia politycznego wstrzeliła się idealnie czasowo i dała nadzieję tym wszystkim, którzy mają dość polityków (?) obrzucających się nawzajem odchodami.

Spokój, kultura, sensowny przekaz, profesjonalna inscenizacja. Zapotrzebowanie na te wartości jest w tej chwili ogromne i czepiać się nie ma czego.

Dlatego ja się czepnę.

Wszystko było niby super, ale jakiś fałsz się przewijał. Raziła mnie bezkrytyczna oda gloryfikująca dyskusyjne osiągnięcia śp. Lecha Kaczyńskiego oraz patetyczny obraz jego walecznej prezydentury.

To pięknie, że byli i (jeszcze) obecni członkowie PiS u zakładając swoje stowarzyszenie nie plują jadem do koryta z którego do niedawna wszyscy smacznie zajadali. Budowanie nowej wartości politycznej i kontynuacja propagowania mitu wielkości politycznej Lecha Kaczyńskiego nie stanowią jednak w moim mniemaniu trafnego połączenia. Liczyłem na świeży start, rzeczywistą odrębność. Liczyłem na budowanie przyszłości bez politykierskiego patosu i populizmu. Nic z tego. Przy boku Jarosława wyrasta PiS im. Lecha Kaczyńskiego. Polityczny pomnik?

Jeszcze jeden niepotrzebny wydatek dla podatników, eeeh....

niedziela, 14 listopada 2010

sobota, 13 listopada 2010

Tusk nie przełknie i się zakrztusi

Jeśli Joanna Kluzik-Rostkowska założy klub parlamentarny lub partię wraz z grupą pisowskiego podziemia (Poncyljusz, Kamiński & Bielan, Ołdakowski, Kowal etc..) to pogoni ona głównie partię nam miłościwie panującą, bo żelazny elektorat PiS u pozostanie tam, gdzie był.

Bardzo namawiam panią Joannę do spotkania z Manuelą Gretkowską. Umizgi panów Tuska i Schetyny są niby pięknie opisane w "Europejce" (POLECAM!), ale pogadać zawsze warto. Postulaty i poglądy obu pań są bardzo zbliżone, a doświadczenia z tworzenia struktur Partii Kobiet czyli biegu z kolczastymi przeszkodami - bezcenne.

Swoją bezwzględność Donald Tusk udowodnił boleśnie Manueli i Włodzimierzowi Cimoszewiczowi, warto o tym pamiętać.

Polska scena polityczna potrzebuje generalnych porządków i miejsca dla prawdziwych społeczników, którzy nigdy (jak dotąd) nie mają żadnych szans wobec politykierskich oszustów i złodziei.

Moment jest idealny. Na co jeszcze czekacie?

niedziela, 24 października 2010

Apel Pistacjowego Kosmity

Politycy,

przestańcie obrzucać się błotem i licytować nieustannie na rozmiar i wagę wzajemnych win, bo pomyślę, że jesteście jedynie nieudaczną bandą pazernych na władzę, po części uzależnionych od alkoholu lub innych używek, kłamliwych i zadufanych w sobie, prostackich chamów.

Jeżeli poza zagadywaniem nas sensacyjnymi głupotami nie macie nic konstruktywnego do zaproponowania, to wynocha z miotłami na ulice, bezpowrotnie.

Patrzę na was i pytam: kwiat polskich elit? Toż to jakieś bełkotliwe szumowiny bez pomyślunku.

Wzmacnianie ochrony nic wam nie pomoże. Zacznijcie tylko rzetelnie robić to, za co wam wszyscy płacimy, a włos z głowy nikomu nie spadnie.

sobota, 23 października 2010

Winni, winniejsi i naj

Platforma jest winna. Tuski, Komorowskie, Schetyny, Sikorskie, Muchy, Palikoty... aj, pardon, ten już nie jest w Platformie, ale to nie ważne. Zabrali władzę Kaczyńskim i teraz w oczywisty sposób są winni. Katastrofy w Smoleńsku, licznych powodzi, mordu w biurze PiS u i oczywiście rozćwiartowania byłego vice ministra pisowskiego śp. Pana Wróbla.
Ale jak to, przecież jego to podobno syn zaciukał?
Syn, mówicie? To pewnie był z Platformy, bo inaczej być nie może - teza musi mi się zgadzać.

Dlatego pamiętajcie, gdy coś wam w życiu pójdzie źle, nie martwcie się, bo winnego już macie. Wszystkiemu winna jest Platforma.

środa, 20 października 2010

Aby się działo

Pan redaktor Mąciwoda z TVN24 robi wszystko, aby oglądalność była maksymalna. Panią Monikę Olejnik też tylko ploteczki interesują. Trupy się sieją, istna Bonanza. I każdy redaktorzyna podpuszcza co i kogo może: a pan uważa, że kto był winien? A tamten powiedział, że...Co pan o tym myśli?

Chyba my jesteśmy winni, że w ogóle to oglądamy.

21 listopada wybory samorządowe. Spróbujmy się pofatygować i wybrać z odrobiną pomyślunku. To od dołu się wszystko zaczyna.

A dziennikarze dzielą się niestety na rzetelnych i na tych ..... (każdy może sobie wpisać co chce).

środa, 6 października 2010

Kot się pali

Miałem pójść w niedzielę o 17:00 do Sali Kongresowej w Warszawie na spotkanie rodzącego się na scenie politycznej fenomenu pt. "Stowarzyszenie wokół Palikota", ale wykręciłem się komfortowo - wlazłem pod kołderkę i obejrzałem cały spektakl w telewizji. Dobre. Przynajmniej rozumiem o czym mowa i podpisuję się pod 90% postulatów.
Tyle tylko, że na słomianym zapale pomysłodawcy się zapewne wszystko skończy.

Teraz pójdę trochę pospać, ale poszukam linka dla tych, co nie kapują o czym mowa ;))

http://www.ruchpoparciapalikota.pl/

niedziela, 22 sierpnia 2010

Zniehęcenie przez samo ha

Przyjaciele przyjechali do Polski na urlop i jeden dzień przeznaczyli na spacer po stolicy. W ten sposób znalazłem się również pod sławetnym krzyżem, bo towarzystwo znało przedstawienie jedynie z prasy i telewizji, a chcieli sobie osobiście zobaczyć i przy okazji - upamiętnić. O ich wrażeniach pisał nie będę, bo może zechcą się sami wypowiedzieć pod tym wpisem - zapraszam :)

Miałem pisać o własnych, ale tak się jakoś dziwnie zniechęciłem. Na szczęście przed chwilą znalazłem wpisik Markiza de Mumii, który (po raz kolejny) uratował mnie od załamania nerwowego:

http://www.kontrowersje.net/tresc/pomniczki

Dzięki Ci, Markizie!

niedziela, 15 sierpnia 2010

Krzyż krzyżowi krzyżem przyładuje

No i jest, wylazła ze wszystkich dziur i kątów cała prawda o polskim społeczeństwie. Cala obłuda rzekomej religijności katolickiej tych, co tak głośno krzyczeli, ze 90% narodu to katolicy i dlatego "niech krzyż wisi w Sejmie (państwo świeckie?) oraz w publicznych miejscach wielu instytucji państwowych".

"Zostawta ten krzyż, co on wom przeskodza!!!" zawodziła wczoraj w telewizji pani Bigosowa z Zakopanego.

Mocni w pysku obrońcy krzyża, zorganizowali obozowisko przed Pałacem Prezydenckim i podsycani przez obecną opozycję rządową, kompromitują przed całym światem resztę Bogu ducha winnego społeczeństwa.

Ja radze życzliwie panu Prezydentowi wylać na zbity pysk swoich aktualnych doradców i zaangażować ludzi inteligentnych.

A jak trzeba było pograć od samego początku? To dziecinnie proste:

1) od pierwszej chwili nie powinniście byli pozwolić na ustawianie krzyża przed Pałacem, bo prawo was kryło. Trzeba było natychmiast zaproponować inne, odpowiednie miejsce i przekazać te sprawę oficjalnie w ręce Kościoła. Baliście się panicznie o wyniki wyborów i teraz macie jajo.

2) skoro błąd został popełniony i było już niestety za późno, aby bez zamieszek krzyż zlikwidować, Pan Komorowski powinien był odebrać broń fanatykom i politycznym rozrabiakom:

każdego dnia przed Pałacem zapalić lampkę, składając symboliczny hold wszystkim ofiarom katastrofy. Bez słowa, bez komentarzy dla hien dziennikarskich. Sam gest byłby wystarczająco wymowny, zatykający gęby absolutnie wszystkim.

Byłoby to ludzkie, eleganckie i niezwykle dyplomatyczne. Pyzate "ego" odebrało panu Komorowskiemu rozum po raz kolejny i znowu spija kwasielucha własnej produkcji. Smacznego.

piątek, 30 lipca 2010

Nieświadoma niekompetencja

Kiedy słucham wynurzeń prezesa Kaczyńskiego nasuwa mi się nieustannie myśl o tym, że pan Jarosław autentycznie jeszcze wierzy we własne możliwości konstruktywnego zarządzania Polską. Nie przychodzi mu absolutnie do głowy prosty fakt, że Bronisław Komorowski wygrał wybory prezydenckie nie dzięki politycznym manipulacjom Platformy, ale z powodu niechęci większości głosujących Polaków do niego, jako polityka oraz do całej formacji PiS u. Do pana Kaczyńskiego nie dociera najwyraźniej, że ludzie mogą go tak nisko cenić, że decydują się nie dopuścić go do władzy, nawet za cenę powierzenia dodatkowej władzy partii aktualnie rządzącej.

Prezes PiS u ocenia Donalda Tuska bardzo krytycznie i uważa, że naród powinien wybrać jego jako jedyne dobro dla przyszłości Polski.

Tak się jednak składa, że matematyczna większość Polaków nie podziela tej opinii, pomimo powtarzających się gaf Platformy i szantażu emocjonalnego wywartego na ludziach tragedią katastrofy smoleńskiej.

Panie Jarosławie Kaczyński, politycznie jest pan skończony.

niedziela, 18 lipca 2010

Oczywista rzeczywistość

Gdy obserwuję aktualne dysputy naszej nie-klasy politycznej, powraca do mnie jak bumerang oczywisty fakt: trzy kolejne pokolenia muszą wymrzeć (w tym moje), aby nastała szansa na kompetentny rząd i zdrowszą Polskę.

Czas umierać.

niedziela, 11 lipca 2010

Powyborcze odpady

Popłuczyny czyli zupa-nic.

Po drobnej mobilizacji wyborczej rozjechaliśmy się na urlopy, albo powrócili do codziennych spraw. Spraw prywatnych, ale również tych innych, ciągle nieuregulowanych przez panujących nam urzędników. Kłania się Służba Zdrowia, ZUS, Fiskus, wszelakie urzędy związane z prowadzeniem prywatnej działalności gospodarczej, patologiczna biurokracja, fatalne drogi, bezkarność chuliganów i wandali i tu się zatrzymam, bo ciepło "na polu" i szkoda mi czasu na niekończące się wyliczanki.

Dyżurni Ujadacze Partyjni pchają się do najpopularniejszych stacji telewizyjnych, aby podtrzymywać pozory swej wiernej działalności na rzecz politycznego guru ...... (tu wpisać odpowiednie dane). Ot, zwykła walka o byt.

Palikot robi co może, żebyśmy nie przysypiali w tym upale, ale odpowiedniej reakcji brak, bo my już wszyscy mamy dosyć medialnie sztucznego zawodzenia nad tragedią smoleńską, a dobitne słowa posła PO mają swoje uzasadnienie w rzeczywistości. Formalnie oskarżać jeszcze nikogo nie można, ale do opinii indywidualnych każdy ma prawo. Osobiście mam nadzieję, że głośno (i odważnie ) wypowiedziana opinia przez Janusza Palikota zostanie w swoim czasie zdementowana przez dowody i fakty przedstawione przez prokuraturę zajmującą się śledztwem, ale na chwilę obecną mam identyczne odczucia co pan poseł. Ci wszyscy, których to oburza, niech się oburzają do woli, bo również mają do tego prawo.

Co do haseł wyborczych, powiem tylko, że gdyby Bronek wykrzykiwał, że "pokora jest cnotą", a Jarosław wymachiwał transparentem typu " bo nasze zdrowie jest najważniejsze", to mógłbym chociaż "coś tam coś tam" zrozumieć, a tak... "Zgoda buduje, bo Polska jest najważniejsza", dobre, nie?

Za rok wybory parlamentarne i PiS ma duże szanse na wygraną, a ja powiem tylko tyle: Rodacy, zamiast podniecać się igrzyskami, zacznijcie myśleć samodzielnie. To nie boli, najwyżej trochę poszczypie.

sobota, 26 czerwca 2010

Włoch i Polak, dwa bratanki

Demokracja pomaga głupim i pysznym poprzez wybory, w których głosy się liczy, a nie waży, czyli zawierza się ilości, a nie jakości. Pomaga im swoją retoryką, demagogią i populizmem. W rezultacie każdy nicpoń albo niedołęga może kandydować i zostać wybranym. Może nawet zwyciężyć ogromną przewagą głosów. A ponieważ większość istot nie ma nic z Leonarda da Vinci i świętego Franciszka, reprezentantami elektoratu zostają często niedołęgi i nicponie.

We Włoszech ( he, he!) nienawidzą się nawet przedstawiciele tej samej partii. Nie umieją być razem nawet wtedy, gdy mają ten sam emblemat, ten sam symbol, do diabła! Zawistni, zgorzkniali, próżni, mali, myślą wyłącznie o swoich prywatnych interesach. O swoich marnych karierach, o swojej nędznej chwale, o swojej lokalnej wielkości. Dla osobistych interesów robią sobie nawzajem na złość, zdradzają się, oskarżają, kurwią... Jestem absolutnie przekonana, że gdyby Osama ben Laden wysadził w powietrze wieżę Giotta albo wieżę w Pizie, opozycja oskarżyłaby o to rząd.*

To nie ja, to Oriana Fallaci. Odeszła w 2006 roku, ale ciągle przemawia, bo mądrość jest odwiecznym proroctwem.

"Wywiad z samą sobą. Apokalipsa" oraz "Wściekłość i duma".*

niedziela, 20 czerwca 2010

Najciszej jak tylko się da

Byłem, otrzymałem, krzyżyk postawiłem (wtajemniczeni wiedzą o co chodzi).

Tłumów nie było. Kropił deszcz.

Ze względu na ciszę wyborczą proponuję myśl iście platynową:

"Każda kobieta powinna mieć w życiu cztery zwierzaki: norkę w szafie, jaguara w garażu, tygrysa w łóżku i osła, który za to wszystko zapłaci." (Paris Hilton)

Com się uśmiał, to moje!

Pozdrawiam wszystkie Panie ;)

poniedziałek, 31 maja 2010

Na bieżąco, ale w biegu

Będzie krótko. Marek Belka na szefa NBP? Jestem trzy razy na TAK. I życzę mu wytrwałości.

Co do ostatnich wykrzykników Palikota: zgadzam się w pełni, co do meritum i polecam wpis http://www.kontrowersje.net/tresc/kaczynska_oddawaj_nasze_3_miliony. Ja się z kolei jednak pana Janusza pytam, co z tamtym piekarzem i spłatą jego długów???

Powódź? Siła wyższa, ale cholernie żal mi ludzi, którzy stracili cały dobytek. Chociaż czasem, bezmyślność i tępy upór co poniektórych - przerażają rozmiarem.

Czy będziemy mieli prawdziwe lato? Taaaa... Chyba dam sobie spokój. Miało być krótko.

P.S. Tytuł powinien brzmieć "W biegu, ale na bieżąco". Byłby lepszy, co nie?

sobota, 29 maja 2010

Żuławski bez skazy

Dla mnie bez. I niech mi ktoś powie, że to nie jest wspaniały i mądry umysł! A z resztą! Możecie sobie gadać i myśleć, co chcecie. Takich jak on ludzi jest niestety coraz mniej. Ja wiem, że to brzmi patetycznie, ale jestem (jak zwykle) pod wielkim wrażeniem Andrzeja Żuławskiego, którego się słucha i czyta w naszym kraju zbyt oszczędnie, natomiast zbyt hojnie obrzuca się go idiotycznym mianem skandalisty, chociaż ze skandalistą ma on akurat tyle wspólnego, co bracia Mroczkowie z pojęciem o aktorstwie. Świat stanął na głowie. Idiota Strzelecki jest rektorem PWST, a o istnieniu Żuławskiego wiedzą jedynie kucharki czytujące "życie na gorąco" (pani, to ten stary, co niecnie wykorzystał młodziutką Weronikę Rosati!).

O kretynach się szeroko pisze i dyskutuje, a ludzi mądrych ośmiesza lub odsuwa w zapomnienie.

Jeszcze sekunda i szlag mnie trafi, kurwa mać!

sobota, 22 maja 2010

Andrzej Żuławski

Dzisiaj, o godzinie 18 w programie "Ona i On" (TVN24) gościem Małgorzaty Domagalik będzie Andrzej Żuławski. Powtórka programu: niedziela, godzina 16:10.

http://www.tvn24.pl/programtv.html

Edit: dla tych, co to niby nie znali...http://pl.wikipedia.org/wiki/Andrzej_%C5%BBu%C5%82awski

środa, 12 maja 2010

A nas to akurat obchodzi

Dziś rano rozbił się libijski samolot.
Zginęły 103 osoby. Zamach terrorystyczny jest podobno wykluczony. Polaków (prawdopodobnie) na pokładzie nie było. Czy tragedia w Smoleńsku sprawiła, że zobojętnieliśmy? Zginęła następna masa ludzi. Zwykłych ludzi, to i żałoba będzie zwykła, dyskretna. Bez nawoływania o zlot wszystkich Prezydentów z całego świata. Bez wojen politycznych, wzajemnych oskarżeń i teorii spiskowych.

Dlaczego w mediach nic nie kipi?
Katastrofy się przecież zdarzają i w tym wypadku nie ma o co robić afery. My mamy ważniejsze problemy np. czy Jarosław Kaczyński jest zmieniony naprawdę czy na niby.

wtorek, 27 kwietnia 2010

Do ostatniej chwili

Najpoważniejszy przeciwnik Jarosława Kaczyńskiego nie zgłosił swojej kandydatury i Joanna Kluzik-Rostkowska z ulgą (i na ostatnią chwilę!) zarejestrowała w KW swojego politycznego idola.

Podobno jest tajemnicą poliszynela powód dla którego Włodzimierz Cimoszewicz nie zdecydował się na kandydowanie. Wiem o Jaruckiej i Miodowiczu w 2005 roku, wiem, że nie chciał "narażać" rodziny na brutalne ataki w czasie kampanii prezydenckiej. Jednak ze wszelkich zarzutów został podobno oczyszczony, czemu więc milczy i rezygnuje? Jest obecnie w kwiecie wieku idealnym dla rasowego polityka. Jeszcze niedawno sondaże miał znakomite na naszym politycznym bezrybiu. O co więc konkretnie chodzi? Przecież nie o spacery po Puszczy!

Jarosław Kaczyński uderzył "va bank" od samego początku. Będzie miał wsparcie Kościoła o czym świadczy pochówkowa sztama z kardynałem Dziwiszem. Panowie Bielan i Kamiński przejdą siebie samych w pomysłach i bezwzględnym ataku. Oni doskonale wiedzą, że to już ostatnia szansa, aby ustawiając wygraną Jarosława Kaczyńskiego, wygrać dla siebie "une place au soleil".
Za kolory ochronne wybrali jedną z nielicznych pisowskich twarzy, życzliwie ocenianych przez media i opinię publiczną - posłankę Joannę Kluzik-Rostkowską. Niewinna wizytówka morderczej kampanii.

Panowie spin doktorzy olali tym razem Ojca Rydzyka, który okazał się mało opłacalny ze swoim wiernym, ale ograniczonym (procentowo) elektoratem. Kardynał Dziwisz, jako były asystent Karola Wojtyły, posiada autorytet i dużo szerszy od Rydzyka wpływ na władze całego polskiego Kościoła, a tym samym na myślenie katolików, których jak wiadomo jest w Polsce przeważająca masa.

No cóż, główki sztabowców pracują, demagogiczne argumenty mobilizują osamotnionego bliźniaka do walki, który "dla dobra Polski" przejmuje berło Największego Patrioty z rąk tragicznie zmarłego brata, aby wiernie i mimo wszystko, spełnić ostatnią wolę z jego politycznego testamentu. Domyślnego testamentu, bo z tego co wiadomo do tej pory, formalnie żaden dokument nie istnieje.

A my, wyborcy, jeśli chcemy okazać szacunek najznakomitszemu, jak się teraz okazuje, Prezydentowi RP, Lechowi Kaczyńskiemu i udowodnić jednocześnie swój "prawdziwy" patriotyzm, wszyscy jak jeden mąż, zagłosujemy na naturalnego spadkobiercę jedynego szlachetnego symbolu polskości przez duże "P". Inna opcja po prostu nie istnieje.

P.S. O konfitury do chleba walczy również wąsaty związkowiec na wygodnym etacie. Stracił swego najważniejszego sponsora, musi zarobić na względy następnego. I idzie mu całkiem dobrze, już go nawet prezes cytował publicznie, he he

sobota, 24 kwietnia 2010

Recepta na patriotyzm

Z tego co zrozumiałem z ostatnich wystąpień tych, którzy się za prawdziwych patriotów uważają, to: trzeba o NIM krzyczeć często, długo i jak najgłośniej. Wtedy i tylko wtedy można być patriotą. Prawdziwym.

piątek, 23 kwietnia 2010

A może śmierć nie jest karą?

Gdyby przyjąć hipotezę, że śmierć nie jest żadną karą, to wiele zagadnień nabrałoby zupełnie nowego sensu. Wszystko (?) jest kwestią interpretacji.

niedziela, 18 kwietnia 2010

Wulkan zagłuszył pompę

I będzie ludzki pogrzeb. Albo nie...

piątek, 16 kwietnia 2010

Co bym zrobił, gdyby...

... to ode mnie zależało? Po pierwsze zlikwidowałbym urząd prezydenta i wprowadził system kanclerski. Moment idealny: na Wawelu żegnamy ostatnią parę prezydencką, z należytą na taką okoliczność pompą, a następnie bierzemy się ostro do roboty. Do czasu wprowadzenia odpowiednich zmian legislacyjnych, funkcję p.o spełniałby aktualny Marszałek, Bronisław Komorowski.

Epoka królów minęła, przemija nieubłaganie czas prezydentów. Zmienia się sens i struktura władzy państwowej, która nabiera coraz bardziej kształt służby społecznej. Dzisiaj kraj powinien być zarządzany na wzór dobrze prosperującej firmy. Carsko - królewskie władztwo jest modelem muzealnym, godnym lamusa.

Nam są potrzebni fachowcy odpowiedzialni za konkretne branże, w myśl zasady rzemieślniczej: szewc robi buty, piekarz piecze bułki, szofer rozwozi, sprzedawca sprzedaje, sprzątacz sprząta, księgowy notuje i podlicza, ekonomista planuje i określa budżet itd... ale nigdy odwrotnie!

W tym projekcie politycy są zbędni i jeśli nie potrafią nic poza politykowaniem, to się ich wyśle na praktyki do majstra, a potem - do roboty. Pomiędzy kopaniem rowów, a tłumaczeniem języków obcych istnieją tysiące niezwykle potrzebnych zajęć czy zawodów i każdy znajdzie coś dla siebie, wedle swych możliwości manualnych i intelektualnych.

Zostawić starych, sprawnych majstrów, wykorzystać ich produktywnie, aby przekazali swoje doświadczenia młodym. Nic się w ten sposób nie zmarnuje, a ludzie bez względu na wiek będą się czuli potrzebni i doceniani.

Przeszkolonym, młodym ludziom powierzać stopniowo coraz więcej odpowiedzialności. Dać im szansę i stworzyć REALNĄ PERSPEKTYWĘ na przyszłość.

Świętowanie ukrócić i wylansować kult i szacunek dla rzetelnej pracy, przynoszącej godne wynagrodzenie.

Od momentu tragicznej katastrofy we Smoleńsku, potrafimy zgodnie i życzliwie współpracować i rozmawiać z Rosją. Mało tego, wszelkie prace pomiędzy resortowe w Polsce odbywają się sprawnie, zgodnie i bezszelestnie. Okazuje się, że nasze państwo może efektywnie funkcjonować bez nieustannego jazgotu urzędników. Gdyby... - wprowadziłbym to na stałe.

czwartek, 15 kwietnia 2010

W imię zgody

Anonimowy pisze...
W imie zgody nalezy zatem przystawac na najbardziej szalone pomysly?
Moja odpowiedz brzmi : nie. W imię zgody nie należy wypierać się własnych przekonań lub tożsamości. Uważam jednak, że takim ważnym momentem na zamanifestowanie swojego zdania są np. wybory: samorządowe, parlamentarne, prezydenckie. To jest istotna decyzja i warto poświęcić jej trochę czasu. Zastanowić się, poczytać sobie o kandydatach, wybrać świadomie, a nie pod kątem "zabójczego wąsika" czy pierwszej lepszej pozycji na liście.

Na temat pochówku Lecha Kaczyńskiego na Wawelu zostało już tyle powiedziane i napisane, że pozwolę sobie jedynie na bardzo krótką refleksję. Podobnie jak Clavus, pomysł uważam za chybiony. Nie jestem natomiast zdziwiony, że zaistniał i domyślam się w czyjej (czyich) głowach powstał oraz dlaczego. Mam przeświadczenie, że jeśli ludzie o pokroju Jarosława Kaczyńskiego i jego świty zostaną na zawsze odsunięci ze sceny politycznej, to tego typu szalone pomysły jak" pochówek brata na Wawelu" nie będą miały miejsca. To na przyszłość, bo teraz jest jedynie "mądry Polak po szkodzie".

Zaistniała sytuacja wymaga natychmiastowych decyzji, a wybrani demokratycznie przez obywateli politycy, z wielkim refleksem i politycznym wyrachowaniem wykorzystali bezbłędnie to wszystko co się w tych tragicznych okolicznościach dało. Galopując beznamiętnie po łące powszechnej empatii, współczucia i delikatności całego kontekstu, grupka cwanych obłudników przygotowuje teren do przejęcia władzy. Nie łudźmy się, polityka jest jak morderczy wyścig i jedna chwila nieuwagi może spowodować przegraną.

Nie jest to jednak, moim zdaniem, powód, abyśmy my, jako obywatele, protestowali używając identycznych metod i języka. Stało się, było zbyt mało czasu, aby przedyskutować wszystko publicznie i wspólnie zadecydować o najwłaściwszym miejscu. Dlatego nie dajmy się sprowokować hucpie oszalałej sekty. Uszanujmy żałobę narodową i nie pozwólmy politycznym bandytom wywołać nową kłótnię narodową w imię starej formuły "diviser pour reigner". Niech ta bezsensowna śmierć 96 osób stanie się początkiem rozsądnej refleksji. Pamiętajmy: nasz wybór ma ważne konsekwencje na przyszłość. Właśnie tego doświadczmy.

wtorek, 13 kwietnia 2010

Pochówek na Wawelu

Czy to jest naprawdę takie istotne, że trzeba podnosić larum na skalę następnej tragedii? Trzy dni temu zginęło 96 osób w koszmarnej katastrofie, a Polacy już znaleźli powód, aby nawzajem na siebie ujadać. Mieliśmy być tacy wspaniali, bo niby tłumy poleciały znicze pozapalać. I cóż z tego?
My nie potrafimy żyć w zgodzie na co dzień. Nam jest potrzebna obca okupacja i zamordyzm.
Sami nie zmienimy nic. Wstyd.

sobota, 10 kwietnia 2010

...bo życie toczy się dalej

Do kiosku przychodzili rozdygotani ludzie. Chcieli się upewnić. Chcieli porozmawiać. Chcieli się wykrzyczeć.

Dwaj najbardziej konsekwentni pochłaniacze trunków alkoholowych z okolicy, złożyli osobiste zobowiązania dotyczące wstrzemięźliwości. Dlaczego właśnie przede mną? Widocznie mieli taką potrzebę, a byłem akurat "po drodze".

88 + 8 = ONI już nie żyją. My jeszcze tak. Spróbujmy to robić jak najlepiej. Spróbujmy...

W poszukiwaniu jakiegoś sensu.

piątek, 9 kwietnia 2010

Peter Vogel - co jest grane?

Są takie chwytliwe newsy typu "Roman Polański za szwajcarskimi kratkami ", które powodują nieskończone debaty medialne. Rozmiar szkody społecznej zawartej w sednie newsa nie jest nigdy najistotniejszy, chodzi raczej o plotkarski skandalik, dostępny dla każdego, najlepiej łączący się z pikantnym odchyleniem od tak zwanej "normy". Skomplikowana sytuacja wymagająca odrobinę wysiłku i koncentracji, bez względu na istotę sprawy, ulatnia się na ogół bez echa, tak szybko jak się pojawia.

Historia Petera Vogla miała niby swoje krótkie 5 minut, kiedy były minister sprawiedliwości, Zbigniew Ziobro, próbował zdobyć partyjne pagony, starając się pogrążyć oligarchów i polityków związanych z III RP.

Na temat Vogla powstały audycje, filmy i artykuły:
Mną osobiście szczególnie wstrząsnął niezwykle rzetelny dokument zrealizowany przez Bertolda Kittela i Jarosława Jabrzyka (wymieniony wyżej, pozycja druga). Pokazuje on, między innymi, jak to kryminalne macki baronów PRL żywo i bezkarnie pełzają sobie do dziś. I co? I nic.

Ktoś coś napisał, ktoś inny nakręcił świetny dokument, ale my wolimy delektować się tygodniami wrobionym przez ordynarnych bandytów senatorem "w sukience w kwiatki' z pierwszej strony "Faktu". Tym lepiej dla ludzi takich jak Peter Vogel, którzy śmieją się z naszej głupoty.

Gdzie jest obecnie Peter Vogel? Co robi? Czy jakieś organy zajmują się ostatecznym wyjaśnieniem jego makabrycznej zbrodni i licznych przestępstw? Czy ktoś coś wie na ten temat?

Cisza.

Prawdziwe łotry zawsze górą.

sobota, 3 kwietnia 2010

Już się chichram

Muszę mieć wesołe Święta, nie ma innej opcji.

W ciągu ostatnich 48 godzin:
- 'wesołych świąt' życzyło mi około 220 osób, a w tym (dodatkowo):

- spokojnych - 43 osoby
- miłych - 41
- miłego wypoczynku - 5
- zdrowych - 15
- rodzinnych -2
- leniwych - 1

Ja Wam życzę wszystkiego po trochu. I dużo słońca.

wtorek, 30 marca 2010

Brak obiektywizmu, brak odwagi

Religie, sekty i partie polityczne działają na podobnych zasadach. Zrzeszają wiernych i zobowiązują do lojalności absolutnej. Na krytykę nie ma miejsca, bo krytykant staje się "be". To dotyczy również zwykłych ludzi, nie tylko aktywnych działaczy. Ciekawi mnie, ile w tym osobistych wątpliwości, a ile strachu przed wykluczeniem. Trza krakać jak wszyscy, bo ostracyzm czyha.

sobota, 27 marca 2010

A może wygrałby Radek Sikorski?

Radosław Sikorski otrzymał niewiele ponad 31% głosów.

Frekwencja w prawyborach wyniosła poniżej 50%, a teoretycznie powinna nastąpić generalna mobilizacja w strukturach partyjnych. Jeśli nie nastąpiła, to może warto się zastanowić - dlaczego?

Jak wiadomo, Donald Tusk i jego najbliższe otoczenie forsowali sugestywnie kandydaturę Bronisława Komorowskiego od samego początku. Wyniki i nazwiska wyborców były jawne dla kierownictwa partii.

50% członków Platformy Obywatelskiej nie zagłosowało, bo:

- nie chciało się narazić kierownictwu głosując na Sikorskiego
- nie jest zaangażowane w działalność partyjną
- zapomniało
- nie zdążyło na czas
- zamanifestowało swój sprzeciw
- ?

Jak oznajmił w swoim przemówieniu Donald Tusk, Bronisław Komorowski zasłużył sobie na prezydenturę, swoim wspaniałym życiorysem. Nagroda za zasługi?
Myślę, że jest pewniakiem Tuska, któremu ma za zadanie "wysiedzieć" fotel na następne wybory. Obyś się pan nie przeliczył, panie Donku. Radosław Sikorski przegrał pozornie. On się dopiero rozgrzewa. Za pięć lat kampania może być mordercza.

P.S. Osobiście mi to wisi. Głosuję na Olechowskiego.

piątek, 26 marca 2010

A gdyby dzieci rządziły światem

Zostałem sprowadzony do parteru. Przez eksperta. Trochę mi wstyd, ale czy człowiek może znać się na wszystkim???

A było to tak.

Do okienka podjechał pięcioletni rowerzysta.

- Popłoszę naklejki z piłkarzami. Po 1,50.

- ....

- Nie, nie, to są koszykarze!

- Ale mam tylko po 3,50.

- Te po 3,50 to nie są naklejki tylko kałty. A ja nie mam albumu do kałt. Ja zbiełam naklejki.

- Poważnie? To są karty?

Niebieskie oczy patrzyły na mnie cierpliwie i wyrozumiale.

- Tak, tak. To są kałty.

- I na kartach też są piłkarze?

- Tak, można je kolekcjonować, ale trzeba mieć album, i on jest bałdzo dłogi.

- Wobec tego dzięki za wyjaśnienia, teraz już będę wiedział. Niestety nie mam twoich naklejek.

- To tłudno. Przyjadę jeszcze kiedyś, może wtedy będą. Do widzenia.



Po paru godzinach pojawił się kolejny kolekcjoner.

- Poproszę...

- Karty z ligą?

- Cztery - podaje mi banknot dwudziestozłotowy - albo pięć, co tam!

Spojrzałem na niego. Mógł mieć około 10 lat.

- A cztery nie wystarczą? To nie moja sprawa, ale nie wydawaj może wszystkich pieniędzy... Jak myślisz?

Spojrzał na mnie nieprzytomnie, po czym kiwnął potakująco głową:

- Dziękuję, że mnie pan zatrzymał. Zupełnie oszalałem.

Nie wiedzieć czemu, wyobraziłem sobie Sejm... Kapitalne te dzieciaki, nie?

czwartek, 25 marca 2010

Pechowy ośmiolatek

Do kiosku podszedł młody klient, lat około 8.

- Poproszę trzy naklejki z piłkarzami pierwszej ligi. Ile to będzie kosztowało?

- 10.50

- Mam 15 PLN. Starczy mi na cztery?

- Oczywiście, bardzo proszę, wybierz sobie - podaję mu pudełko z naklejkami.

Ośmiolatek westchnął ciężko i z rezygnacją machnął ręką.

- Proszę wybrać za mnie. Ja ostatnio zupełnie nie mam szczęścia.

poniedziałek, 22 marca 2010

Co Wam dała prawyborcza debata w peo?

Pytam, bo nie słuchałem. Z powtórek i komentarzy wnioskuję, że Bronisław Komorowski okazał się bardziej buńczuczny w swojej prezydenckiej wizji od pokorniejszego stylu ("tandem"?) Radka Sikorskiego. Część komentatorów twierdzi, że marszałek będzie trudniejszym przeciwnikiem dla Lecha Kaczyńskiego - podobny wiek, wartości, prezencja, podobne niedoskonałości - zachowując jednocześnie pozytywniejszy wizerunek. Inni uważają, że jako zaprzeczenie Lecha Kaczyńskiego, Sikorski zapowiada odwrotny styl prezydentury od obecnego, stając się dlań groźnym rywalem.

Pokazywano (dobitnie) i komentowano piękne nogi posłanki Joanny Muchy, która wraz z wypicowanym glancusiem Nowakiem (sorry!) prowadziła debatę. Żałuję, że to nie ona brała udział w dyskusji. Niestety, stanowiłaby zagrożenie dla królestwa panujących plemników, dlatego sprowadzono ją tchórzliwie do roli pogodynki. I to by było na tyle, jeśli chodzi o moje złośliwości zbudowane na przesłankach...
Jakie są Wasze wrażenia?

piątek, 19 marca 2010

JEST PAN NIKIM, PANIE PALIKOT

Po reportażu Tomasza Sekielskiego pt."Władcy marionetek", w którym dowiadujemy się bezpośrednio od człowieka, któremu pan Palikot obiecał PUBLICZNIE wypłacić z własnej kieszeni straty poniesione przez absurdalne decyzje fiskusa (sławetna historia piekarza ofiarującemu niesprzedany chleb potrzebującym, doprowadzonego przez fiskus do totalnej ruiny), że NIKT NIGDY danej obietnicy mu nie dotrzymał - po tym reportażu, moja sympatia do posła Palikota kompletnie wyparowała.
JEST PAN NIKIM, PANIE PALIKOT!

czwartek, 11 marca 2010

EURO 2012 przyniesie Polsce szkody

Byłem i jestem przeciwny organizowaniu "EURO 2012" w Polsce. Nie stać nas na to. Mamy wiele dużo ważniejszych spraw do załatwienia, niż budowa piekielnie kosztownych stadionów, które następnie niewykorzystane, popadną w ruinę. Kiedy Michel Platini otworzył kopertę i odczytał "la Pologne", Michał Listkiewicz szalał z radości gotowy wyściskać nawet Tomasza Lipca (ówczesnego ministra sportu, z którym był wtedy w jakimś ostrym konflikcie.)

Ja żadnej radości nie odczuwałem, wprost przeciwnie. Taka impreza jest korzystna dla krajów prawdziwie cywilizowanych, z rozwiniętą infrastrukturą i pewnym poziomem zamożności obywateli. My ciągle nie mamy odpowiednich dróg, a te które są, na miano dróg nie zasługują. Brakuje hoteli i restauracji o zróżnicowanych cenach, brakuje parkingów, ubikacji, sprawnie funkcjonującego pogotowia ratunkowego. Wszyscy o tym podobno wiedzą, i co? Nawet pozornie inteligentni ludzie ekscytują się jak dzieci, a u nas podstawowe sprawy sięgają poziomu epoki kamienia łupanego. W dodatku podejrzewam, że to nie był losowy przypadek i nasz udział w sławetnym EURO 2012 został ustawiony. Ustawia się mecze, tak czy nie???

KTOŚ & co., miał/ma na tym zarobić wielkie pieniądze kosztem naiwnych miłośników piłki nożnej. Dorzućmy flagę i hymn narodowy i przepis na "sukces" gotowy!

Przypuśćmy jednak, że się mylę.
I przypuśćmy, że jakimś cudem uda się wybudować najważniejsze stadiony. Czy znajdzie się z kolei KTOŚ, kto będzie potrafił całą imprezę skoordynować, zorganizować, zapewnić masie ludzi bezpieczeństwo? Naszych drogowców "niespodziewanie" zaskakuje każda kolejna zima, pociągi i autobusy kursują w zależności od nastroju... I my niby mamy zorganizować "EURO 2012"?

W Portugalii likwiduje się właśnie stadiony wybudowane specjalnie na ówczesne "igrzyska", z braku pieniędzy na ich dalsze utrzymanie. Rozumiem, że nas to nie dotyczy, bo MY wiemy lepiej. Jak zwykle.

poniedziałek, 8 marca 2010

Dwie rozmowy

Wywiad - rozmowa Małgorzaty Domagalik z profesorem Wiktorem Osiatyńskim ("Ona i On") oraz Grzegorza Miecugowa "Inny punkt widzenia" z profesor Magdaleną Środą. Podsumowanie wszystkiego co mnie ostatnio nurtuje na temat Polski, społeczeństwa, relacji międzyludzkich, polityki, obyczajów. Mądrzy, myślący ludzie, niosący odrobinę nadziei.

Czy ktoś z Was oglądał?

P.S. Dopisek z dnia 09.03.10

Profesor Osiatyński powiedział w odpowiedzi na pytania red. Domagalik coś takiego:
" Największym błędem kobiet w stosunku do mężczyzn, jest nagminna chęć zawłaszczania. Nie powinny one natomiast godzić się, tolerować, podporządkowywać się lub ulegać męskiemu egoizmowi. " Kosmita się pod tym podpisuje.

piątek, 5 marca 2010

Super Kubak

http://super-kubak.ownlog.com/

Przeczytajcie, warto!
Życzę Wam miłej zabawy :))

czwartek, 4 marca 2010

Palikota POsłali do kąta

Janusz Palikot jest jednym z najbardziej wyluzowanych facetów jakich (medialnie) znam.
Wiem, wiem, był okres kiedy niektórzy nawet się nim zachwycali, ale obecnie panuje nurt na "nie". Niech sobie panuje. Palikot ma wiele niedyplomatycznych wyskoków na sumieniu i nie mam zamiaru odgrywać jego adwokata. Nie wszystko co mówił czy robił jest w moim guście. Ja jednak najzwyczajniej lubię faceta. Za polot, fason, inteligencję, poczucie humoru. Za naturalny luz i brak jakiejkolwiek żółtej zawiści w stosunku do ludzi i świata. Zarząd PO postawił go do kąta i pogroził paluszkiem, że niby pan poseł ma się uspokoić. Akurat. Prędzej czy później pan poseł wyleci z partii, bo się do chodzenia w kagańcu, ani na smyczy, nie nadaje. Powinien pozostać "niezrzeszony", bo jest zbyt dużą indywidualnością, żeby beczeć z całym stadem na jedną modłę.

Zapewne mało kto się ze mną zgodzi, ale to nic nie szkodzi :)))))

poniedziałek, 1 marca 2010

Kochana władzo

Głosowałem na was, czyli na PO, bo nie widziałem żadnej alternatywy. Nie znaczy to jednak, że jestem waszym zaślepionym fanem. Nie jestem, nie byłem i nie będę. Śledząc w mediach wystąpienia platformianych p-osłów ogarnia mnie coraz większe rozczarowanie i zniechęcenie. Zamiast budować swoją siłę i poparcie mądrymi decyzjami i rzetelną pracą, tracicie czas na obrzydzanie nam - i tak żałosnej - opozycji. To smutne. Nie opowiadajcie nam bez przerwy o głupotach jakie palnęli ludzie PiSu, LPRu, Samoobrony czy SLD. Mówcie za siebie. Teraz jest wasze "pięć minut" i od was zależy jak długo ono będzie trwało. Do roboty, kochani. Przyjdzie czas na pyskowanie, gdy znowu spadniecie do opozycji, ale tego wam zbytnio nie życzę (wam, bo mnie to już i tak wszystko zaczyna wisieć kalafiorem.)

P.S. PiS u nie poprę, ale to mało ambitne pocieszenie.

sobota, 27 lutego 2010

La nuit des Cesars 2010

Właśnie w tej chwili trwa 35 festiwal filmowy "La nuit des Cesars" na TV5Monde. Oglądam z łezką w oku. Pozmieniali się moi ulubieńcy... Boże, jak ten czas leci!

P.S. I znowu ta sama recenzja: oglądam i wzruszam się, bo ich podziwiam, bo są dla mnie ważni, bo kocham kino i artystów. Jako impreza, rozdanie Cezarów jest niezmiennie do luftu. Nudne, bez bigla, bez pomysłu. Szkoda.

Zasrany krajobraz stolicy

***uwaga***/ze względu na niezwykle ostry i wulgarny język wpisu, uprasza się rodziców o wyłączenie komputerów w obecności dzieci i młodzieży poniżej lat 18/wpis tylko dla dorosłych/***


Przedwiośnie nadchodzi, śniegi powoli topnieją. Brudne zwały zajmują znaczną część wąskich chodników. "Przesadzasz, kosmito, jak zwykle. Ciężka zima za nami, przestań narzekać."
Rozumiem, zima, topniejące zwały śniegu. Prawa natury. Pies też człowiek i musi wydalić z siebie zbędne odchody. Właściciel natomiast mógłby, z łaski swojej, każdorazowo posprzątać. Ale nie. Sprzątają nieliczni. Reszta "z miłości do zwierząt" pozwala swoim pupilom srać i sikać gdzie popadnie, bez cienia wstydu i poczucia odpowiedzialności. Chodząc ulicami trzeba bardzo ostrożnie nawigować pomiędzy pustymi małpkami i psimi kupami. (Ostatnio, na Mokotowie preferuje się Żurawinówkę i Gorzką żołądkową, ciekawe dlaczego...)

I właściwie, czy ja mogę mieć żal do posła Drzewieckiego, że nazwał Polskę "dzikim krajem"? z nieco innych powodów, ale miał rację. Dziki kraj dzikich ludzi.

Ostrzeżenie: uprzejmie proszę nie informować mnie o tym, że np. Paryż też kiedyś tonął w psich kupach, a we Włoszech polegują śmierdzące wysypiska śmieci. Wiem o tym, ale to dla mnie żaden argument na to, abyśmy mieli bezustannie taplać się w gównie, psia mać.

piątek, 26 lutego 2010

Ogorzały "Miro" czyli garstka gorzkich refleksji

(...)Po 20 latach tkwienia w polityce, pracy w sejmie, w rządzie, poseł Drzewiecki mówi do swoich rodaków i wyborców ze słonecznej Florydy, że Polska to jest dziki kraj.(...)Tak się składa, że jestem jednym z tych podłych ludzi, który uważa posła Drzewieckiego za narkomana, złodzieja, polityczną wydmuszkę i w żadnej mierze nie czuje się odpowiedzialny za śmierć matki posła.
Jakie mam dowody na swoje twierdzenia? W zasadzie żadnych, ale mam za to jedno wytłumaczenie, jeśli mnie ktoś obciąża śmiercią kobiety, której na oczy nie widziałem, tylko dlatego, że syna tej kobiety uważam za postać żałosną, to jam mam prawo się zdenerwować i odreagować. Odreagowuję wierząc przesłankom i obserwacjom. Obserwowałem posła Drzewieckiego jak się tłumaczył z ćpania w knajpie żony, obserwowałem jak się tłumaczył z tego, że jakiś kryminalista nazywał go czereśniakiem i chciał od niego nowej ustawy. Jak on się tłumaczył? Ano jakoś tak, że golf to piękny sport, tak piękny, że w Skandynawii dotują tę dyscyplinę i czysty to sport, bo tam narkotyki nic nie pomagają. Wiem jak wygląda trzeźwy facet, wiem jak wygląda sport i w moim wyobrażeniu, facet z przekrwionymi oczami i worami pod oczami uprawia sport, który kończy się kacem, nie zdrowym trybem życia na trawie z dołkami. Wszystko to jednak mało ważne, razem z moją pedanterią i upierdliwością nawet. Ja się pytam o rzecz zasadniczą, co do laski nędzy robi poseł Rzeczpospolitej Polskiej na Florydzie w czasie pracy??? Dlaczego nie ma go w robocie, za którą ja chcąc nie chcąc i bez względu na efekty muszę posłowi płacić. Czy poseł mnie, jako pracodawcy, może wytłumaczyć dlaczego bumeluje z opalona gębą głosi jakąś chłopską filozofię sakralną? Dlaczego biega po trawie, ciskając jakieś kulki do dołków, gadając coś na kacu o moim kraju i o tym jak mu ciężko w polityce na kacu, że o śmierci matki nie wspomnę? Normalnie to bym takiego pracownika na zbity pysk wywalił, ale niestety żyjemy w dzikim kraju i takie pajace zaćpane, które i matkę z grobu wyciągną, żeby uratować swoją załganą dupę, mogą sobie bimbać i gadać co im się żywnie podoba i ja wprawdzie mogę tego nie słuchać, ale płacić zasrańcom muszę. Facet moralizuje o dzikim kraju, o sporcie, piekle i Bogu, zasłaniając się immunitetem czegoś co uważa za gówno, profanując pamięć matki i ja mam nie tylko w te rzewne, głodne kawałki uwierzyć, ale jeszcze gnojkowi za to zapłacić? Przepraszam za kolokwializmy.
P.S. Nigdy matką nie byłem i nie wiem dlaczego umarła matka Drzewieckiego, ale gdybym był matką Drzewieckiego, umarłbym po prostu ze wstydu..." Matka Kurka (fragment)
http://www.kontrowersje.net/blog/MatkaKurka

niedziela, 21 lutego 2010

sobota, 20 lutego 2010

Jest klops, bo Rosół narobił bigosu

Najpierw był tłuścielowaty pączek, a teraz to... nie na moją wątrobę, takie menu. Całkowitym idiotą nie jestem i przekręty oraz dziwne układy urzędników państwowych z ludźmi tzw. interesów, tkwiły od dawna w mojej świadomości. Dlatego też ostatnie wydarzenia w naszym politycznym grajdole nie były dla mnie jakąś szczególną rewelacją. Zeznania kolejnych świadków "afery hazardowej" podkreśliły tylko jaskrawym wężykiem ich doszczętną impregnację zgnilizną PRL u i to bez względu na wiek czy opcję polityczną. Nepotyzm, korupcja, szantaż polityczny - jak leci. Odkąd prezydent Lech Kaczyński powołał na premiera swojego brata bliźniaka, rozmiar nepotyzmu zgodnego zarówno z prawem, jak i ze społeczną akceptacją, sięgnął zenitu.
Jeszcze niedawno, premier Pawlak publicznie "nie rozumiał" zarzutów dotyczących masowego zatrudniania przez PSL swoich rodzin i przyjaciół na państwowych posadach. Ba, uważał nawet, że to "jedyne, słuszne i zbawienne" (to nie cytat, to moja zgryźliwość).

Świadek Marcin Rosół (PO) nie wzbudził ogólnego poruszenia swoim wątpliwym postępowaniem, bo większość ludzi funkcjonuje identycznie od pokoleń. Mnie najbardziej chyba zdołował właśnie ten brak medialnego zgorszenia nieprofesjonalną postawą ważnego urzędnika ministerialnego oraz jego przerażająco niski poziom znajomości języka polskiego. Podkreślane przezeń do znudzenia: "kultura osobista i zasady dobrego wychowania" - dawały wiele do myślenia.

Mam nadzieję, że prokuratura zajmie się wątkiem kryminalnym afery hazardowej i wszyscy winowajcy poniosą jakieś KONKRETNE konsekwencje(?). Niech przypadek Marcina Rosoła, który funkcjonował najpierw jako asystent Grzegorza Schetyny (!), a później - szef kancelarii ministra sportu, będzie ostrzeżeniem nas, obywateli, przed stagnacją i brakiem zainteresowania osobami angażowanymi i opłacanymi z naszych kieszeni. Warto by było zweryfikować tych wszystkich szefów, vice i innych pseudo asystentów. Wykształcona młodzież wyjeżdża na saksy, albo głoduje w Polsce na bezrobociu, bo rosołowe chłopki roztropki kontynuują z zaangażowaniem tradycję 'a la Sobiesiak - pour homme' i 'a la Sobiesiakówna - pour femme'. Bo bez tego, jak zwykle - ani rusz. Co dalej? A nic. Śmiej się, pajacu...

czwartek, 11 lutego 2010

Zatruty pączek

Zjadłem. Wziąłem w dwa brudne paluchy i ... nie mogłem się oprzeć. Zostałem poczęstowany przez klientów w kiosku. Za moment śmiertelnie zachoruję i będzie mój koniec.

Mam taką zasadę: w pracy nie jadam. Nauczyli mnie tego Helweci, bo na jedzenie jest u nich przewidziana przerwa, a na picie "pause-cafe". W czasie pracy się pracuje.

Na dodatek, w kiosku mam do czynienia z potwornie brudnymi, cuchnącymi pieniędzmi, na których zapewne roi się od wszelakiego świństwa. Fuj!

Dzisiaj odbiło mi kompletnie i poczęstowany "od serca" tłustym pączkiem, zżarłem go wraz z całą resztą.

Chwilowo czuję się jeszcze dobrze. Wypiłem litr przeczarnej herbaty i teraz spokojnie czekam na koniec.

Życzę wszystkim wybornej zabawy ( nie jedzcie tych pąków i faworków, bo to syf dla wątroby).

Żegnajcie.

piątek, 5 lutego 2010

Lech Kaczyński się dopomina

Aż dziw, że jeszcze nikt z PiS u się nie domyślił, że swoim zaproszeniem premiera Donald Tuska, Putin chciał "przykryć" zeznania najważniejszych świadków afery hazardowej. Przecież to "oczywiste", a wszystkie inne "domysły i pomówienia są jedynie wyssane z brudnego palca." He he..

Prezydent Kaczyński zaproszenia (oficjalnego?) nie otrzymał - uuups! Przypomniał w związku z tym za pośrednictwem kamer telewizyjnych, że to Prezydent jest głową państwa, on zaś tymże Prezydentem i dlatego pojedzie również (bez wizy? bez zaproszenia?), żeby nie wiem co. No i masz.

Premier Putin zbyt blisko światowych manier i elegancji nawet przez moment nie siedział, dlatego nie trzeba go tak rozpaczliwie naśladować, bo nie dość, że wstyd, to jeszcze żałość bierze.

niedziela, 31 stycznia 2010

Mam pretensję

Mam pretensję do redaktora Rymanowskiego (TVN24), że swoim programem "Kawa na ławę" funduje darmową kampanię reklamową bardzo małej gromadce polityków. Pan Ryszard Kalisz, pan Jacuś Kurski (a ten tu niby na co? niech siedzi w Brukseli, a wolnym czasie - nauka języków, aż się prosi), pan Sławomir Nitras ( radziadzia do kwadratu, zalecenia identyczne jak dla poprzednika), pan profesor Niesiołowski (wskazany odpoczynek wśród trawek i muszek), pan Tadzio Cymański (to po co było się pchać do europarlamentu, kiedy tylko po polsku potrafi się "jako tako" palcem przed nosem rozmówców wymachiwać?), pan poseł Kłopotek (samo nazwisko znakomicie odzwierciedla istotę problemu) itd...itp...
Panie Rymanowski, skończ Waść z tymi niedzielnymi spotkaniami towarzystwa wzajemnych adoracji oraz przewidywalnych debat. Ja chcę, choć trochę, poznać INNYCH polityków, być może mądrzejszych, ciekawszych, ładniejszych? pochowanych po licznych urzędach, niedopuszczanych, nie wiedzieć czemu, do szkła. W czym problem? Boi się pan o słupki oglądalności? Że niby bez stałych Muppets runie panu Show? Trochę odwagi i fantazji, panie Rymanowski. Ludzi można powolutku przyzwyczajać np. zaprosić 4 Głównych Gwiazdorów i 2 Nowości. Po jakimś czasie Nowości dochrapią się rangi Gwiazdorów, pan przestanie być podejrzewany o sekciarski lans (to ja jestem ten podejrzliwy), a my, obywatele, poznamy osobiście cały skład sejmu, senatu i nareszcie zrozumiemy, na kogo następnym razem NIE GŁOSOWAĆ pod żadnym pretekstem (bo to kompletny idiota, np.) Nie mówiąc już o jakimś pozytywnym zaskoczeniu, bo i takiego wykluczyć całkowicie nie można.

Jak łatwo dostrzec, prostymi środkami, zafundowałem panu pomysł na program sięgający poziomem MISJI PUBLICZNEJ, ale w telewizji 100% PRYWATNEJ. Kosmici górą!

P.S. Redaktor Rymanowski gra mi na nerwach od dawna, czas od niego odpocząć: http://syndrompistacjowegokosmity.blogspot.com/2009/02/poszaleli-z-tym-marcinkiewiczem.html

piątek, 29 stycznia 2010

To był czwartek Donalda Tuska

Wycofanie swojej kandydatury z kampanii prezydenckiej miało być niby tym strzałem? Hmm, czemu nie. Zastanawiałem się właśnie, co też Waść wykombinujesz, bo lód się robił coraz cieńszy...a tu WRUUUM! i takie cóś! Zuch chłopak, przez jakiś czas będzie o czym dyskutować. Ja bym jednak radził nie zasiadać na laurach i już teraz obmyślać następny materiał na newsy, bo ludziska są rozpaskudzone i świeżej krwi potrzebują nieustannie. Powiem bez cienia dyplomacji, że mnie teraz najbardziej zwaliłaby z nóg wiadomość o kandydaturze Włodzimierza Cimoszewicza. I to z ramienia Platformy Obywatelskiej. Stać pana, premierze, na taki gest? He he he...

środa, 27 stycznia 2010

Zima w kiosku

"Mój" kiosk jest stary, zniszczony i kiepsko izolowany. Szyby, drzwi oraz wszelkie szczeliny są wewnątrz oblodzone. Elektryczny grzejnik robi co może, ale zimno jest solidnie mimo 3 swetrów, polarkowej kurtki, spodni narciarskich i wełnianej czapki. Klientów mało, dlatego ciągle coś układam i porządkuję, żeby się ruszać, bo siedzenie jest raczej niewskazane. Najgorzej musi być teraz handlarzom pracującym na wolnym powietrzu. Jak oni wytrzymują?

Na Krakowskim Przedmieściu stoją dwa piękne, nowoczesne kioski. Mają zainstalowany system ogrzewania i klimatyzację na lato. Cycuś. Cena: 80'000.- PLN. Marzenie ściętej głowy.

środa, 20 stycznia 2010

Czy premier strzeli gola?

Nie chcę się powtarzać, dlatego pozwolę sobie zacytować:
http://www.kontrowersje.net/tresc/zgubna_inklinacja_do_intryg
Dodam tylko, że Donald Tusk nie zostałby premierem RP, gdyby nie długoletnie wsparcie jego towarzyszy. Towarzysze zaś nie są naiwnymi idealistami, tylko ludźmi interesu. Zainwestowali stawiając na czarnego konia. Gdy koń wygrał wybory, automatycznie dostali się do rządu. Nie dla żałosnych, urzędniczych pensyjek, ale dla wielkich interesów o jakich nam się nawet nie śniło. Poczuli się jednak bezkarni. Wpadli jak banda małych łobuziaków. Nie jestem przekonany czy premierowi uda się tym razem utrzymać wizerunek przyzwoitego polityka. Sytuację ma nie do pozazdroszczenia: z jednej strony opinia publiczna, z drugiej - Rycho, Zbycho, Grzechu & co.,

Twoja piłka, premierze, strzelaj.

piątek, 15 stycznia 2010

Jacuś Kurski is back

Rok temu mój "faworyt" był gościem w programie Konrada Piaseckiego, czym "zarobił" na gwiazdorstwo w jednym z moich początkowych wpisów na pistacjowym blogu:
http://syndrompistacjowegokosmity.blogspot.com/2009/01/wirus-czy-bakteria.html
Historia kołem się toczy. Dziś wieczór nasz bohater znowu zaszczycił "Piaskiem po oczach" swoją obecnością i mamy powtórkę z rozrywki. Ten sam bałwochwalczy, nadęty terkot nakręconego partyjnego klakiera, który opłacony hojnie przez polskiego podatnika za pracę (?) w PE, odgrywa sobie w telewizji komentatora polskiej sceny politycznej. Ja w dalszym ciągu nie mam zielonego pojęcia, co właściwie pan Jacuś porabia w Brukseli, ale w zamian dowiedziałem się szczegółowo, że "najbliższe wybory prezydenckie wygra pan Lech Kaczyński, który jest może chropawy (?) ale autentyczny, w przeciwieństwie do fałszywego Donalda Tuska." W obłudzie i fałszu, pan Jacuś znajduje się poza wszelką konkurencją, dlatego jego analizy porównawcze na ten temat brzmią, mówiąc łagodnie - rozbrajająco zabawnie. Na deser, nasz pyzolek zaserwował tzw. wisienkę na torcie, jak mawiają Francuzi. Otóż proszę państwa, bez religii katolickiej, Polska by w ogóle nie istniała ( czego dowodzi historia) i to podobno pozostanie oczywistym faktem, "czy nam się tak podoba czy nie". Bo, drodzy państwo, "chrześcijaństwo jest jedynym słusznym systemem wartości, jaki ludzkość do tej pory wymyśliła. " Ja pierdolę. Ktoś mu to dyktował, czy sam wymyślił?

Istnieje niestety bardzo racjonalny powód propagandowego przesłania posła Kurskiego. Jest nim desperacka walka PiS u o poparcie kampanii prezydenckiej Lecha, a w praktyce Jarosława Kaczyńskiego, przez religijno-politycznego oligarchę, Ojca Tadeusza Rydzyka.

Pan Jacek twierdzi, że widzi panikę w oczach Donalda Tuska. Ja widzę panikę w szeregach PiS u. Będzie się działo, Panie i panowie, bo Jacuś Kurski 'is back'.

czwartek, 7 stycznia 2010

Kopniaki Premiera

Szkoda, że trzeba było aż takiego skandalu, jak bałagan administracyjny wstrzymujący chemioterapię niestandardową i kolejne narażania ludzi na stress i powikłania zdrowotne, aby pan Premier Tusk uświadomił sobie nareszcie brak kompetencji pyskatej i buńczucznej, pani minister Ewy Kopacz. Prezes jednej z najbardziej zaplątanej w biurokratyczne aberracje instytucji zwanej Narodowym Funduszem Zdrowia siedzi już na oślej ławce, gotowy do odstrzału. Trzeba tylko wygrzebać skądś "godnego" zastępce i srrruu - będziemy świadkami kolejnej dymisji.
Przez cały dzień mogliśmy wysłuchiwać żałosnego skomlenia pani minister i pana prezesa, zmuszonych do publicznych przeprosin. Ja to bym im kazał przepraszać osobiście wszystkich czekających w kolejkach na terapię pacjentów. Przepraszać do kamer, to doprawdy żadna sztuka.

niedziela, 3 stycznia 2010

Pistacjowa wizja Polski 2010

Moja propozycja na Nowy Rok jest następująca: likwidujemy urząd prezydenta, sejm, senat i system partyjny. Won. Mianujemy fachowych ludzi do zarządzania państwem na podstawie tylko i wyłącznie odpowiednich kwalifikacji i doświadczenia. Identycznie robi się w dobrze prosperujących firmach. Każdy obsadzony na stanowisku jest odpowiedzialny za swoją "działkę" i w wypadku braku oczekiwanych efektów, wylatuje na bruk z procesem sądowym na karku. Nagradzamy, chwalimy i ewentualnie przedłużamy kontrakty tym wszystkim, którzy wyznaczone zadania wykonują zgodnie z oczekiwaniami zawartymi w umowie.
Kto o wszystkim decyduje? Polskie społeczeństwo, które zamiast pyskować na portalach internetowych (he he) angażuje się aktywnie i bacznie obserwuje, opłacanych ze wspólnych podatków, pracowników.

Jako bonus, proponuję likwidację całkowitą, panującej nam od czasów PRL, krwiopijczej administracji. Urzędników, którzy nie potrafią się odnaleźć w nowej rzeczywistości - gonimy do łopat i do zbierania psich odchodów. W zamian, tworzymy nowy system administracyjny pod hasłem "MINIMUM", z udziałem młodych, wykształconych ludzi, świeżo po szkoleniach zatytułowanych "Urzędnicy pracują dla dobra obywatela, ale nigdy odwrotnie".

No i jak, fajnie wykombinowałem?