Przyjaciele przyjechali do Polski na urlop i jeden dzień przeznaczyli na spacer po stolicy. W ten sposób znalazłem się również pod sławetnym krzyżem, bo towarzystwo znało przedstawienie jedynie z prasy i telewizji, a chcieli sobie osobiście zobaczyć i przy okazji - upamiętnić. O ich wrażeniach pisał nie będę, bo może zechcą się sami wypowiedzieć pod tym wpisem - zapraszam :)
Miałem pisać o własnych, ale tak się jakoś dziwnie zniechęciłem. Na szczęście przed chwilą znalazłem wpisik Markiza de Mumii, który (po raz kolejny) uratował mnie od załamania nerwowego:
http://www.kontrowersje.net/tresc/pomniczki
Dzięki Ci, Markizie!
Dymek: Smartfony poszły w ruch
-
Gdyby „Wiadomości” z 17 grudnia były samodzielnym dziełem kinowym, to wielu
filmowych postmodernistów mogłoby już zawiesić buty na kołku.
8 lat temu
ja też...ocipiałam:) (oj, przepraszam)
OdpowiedzUsuńczy ta pani, której nie mogli oderwać od krzyża, to byłaś Ty???
OdpowiedzUsuńz przykroscią stwierdzam, że nie, straciłam taka medialna okazję...:(
OdpowiedzUsuńNic nie straciłaś, przyjeżdżaj, ja Cię przywiążę.
OdpowiedzUsuńTen happening spod krzyza potwierdza tylko to ze jak swiat jest szeroki: ignorancja, nietolerancja i zle ulokowane anarchistyczne zapedy zmagaja sie z bardziej szlachetnymi cechami spoleczenstw. Przypomina histerie ruchu Tea Party w Stanach; bardzo zblizony typ obywateli, tam tylko dochodzi jeszcze kwestia kasy.
OdpowiedzUsuńA, tu jesteś, Pistacjowy!
OdpowiedzUsuńBardzo tu zielono. Poczytalam i widzę teraz na różowo. O to Ci chodziło?
Pozdrówka :)
solano
Pistacjowy, żyjesz?
OdpowiedzUsuńWcięło? Czy wsiamało? (Ufam że) wszystko dobrze?
OdpowiedzUsuń