Oglądam namiętnie, bo nie posiadając żadnego, lubię chociaż popodziwiać innych.
Nie wszyscy mi się podobają, czasem jestem mocno zdziwiony, że "takie coś" zostało dopuszczone do programu, ale cieszy mnie niezmiernie, gdy jeden pasjonat walczy z innym zapaleńcem o wygraną, ukazując często autentyczny talent i ogrom włożonej pracy.
Właśnie minęła trzecia edycja i po raz kolejny nie wygrał żaden z moich faworytów. Nie znam się, bo niby skąd kosmita mógłby mieć gust podobny do większości ludzi?
Stawiałem na Me Myself And I, Patrycję Malinowską i Piotra Lisieckiego. Rewelacja.
Wygrał naturalny wdzięk, szczerość do bólu, bieda, dobroć i zbyt głęboka powaga jedenastoletniej dziewczynki.
Konkursy tego typu nie powinny spełniać roli organizacji charytatywnych, ale lansować talenty.
Polska publiczność szczodrze nagradza sms'ami chwytających za serca nieszczęśników. Czyżby podświadomie nagradzała siebie?
Dymek: Smartfony poszły w ruch
-
Gdyby „Wiadomości” z 17 grudnia były samodzielnym dziełem kinowym, to wielu
filmowych postmodernistów mogłoby już zawiesić buty na kołku.
8 lat temu
Zgadzam się. Prawdziwe talenty prowokują nieodpartą zawiść. Nagrodzić kogoś dla pokazania własnej wyższości dowartościowuje nagradzającego. To bardzo ludzkie i powszechnie panujące, nie tylko w Polsce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marek.