Kiedy słucham wynurzeń pani poseł Nelli Rokity na temat jej miłości do Polski i do Prezydenta Lecha Wałęsy, kiedy widzę jak bardzo się stara przekazać nam wszystkim coś mądrego i jak kiepsko jej to wychodzi, zastanawiam się czy nie wystarczyłoby tylko odrobinkę pozamieniać pozycje figur na szachownicy i gra potoczyłaby się z większą szansą na zwycięstwo dla biało-czerwonych. Jeżeli do Brukseli wybiera się utleniona na żółty blond pańcia, którą publiczne wystąpienia na konferencjach prasowych kwalifikują co najwyżej do sprzedawania znaczków w pocztowym okienku, to myślę, że wykształcona i władająca kilkoma językami pani Nelli powinna ją zastąpić 'subito presto'. Jako obyta w świecie i niezwykle komunikatywna pani Rokita, śmieszna wydaje się w polskim, zaściankowym parlamencie. Na forum europejskim mogłaby stać się ważnym atutem dla Polski.
Przyciskana przez Monikę Olejnik w ostatniej "Kropce nad i", lojalna pani poseł nie chciała zbyt otwarcie powiedzieć, czy nie chce jechać do Brukseli z własnej woli, czy raczej pan prezes Kaczyński ma w głowie innych kandydatów. Pani Nelli kręciła świeżo wystylizowaną czuprynką i zapewniała, że jej misją jest pracować w interesie polskich AKTYWNYCH kobiet, które są bohaterkami, bo wychowują dzieci, a często jeszcze muszą znosić mężów "takich jacy im się niestety trafili". Dużo w tym prawdy, jednak przytomna redaktor Olejnik zdążyła jeszcze zapytać, co z kobietami, które nie mają dzieci. Okazuje się, że są one także bohaterkami, tylko inaczej, bo wiadomo, że KAŻDA kobieta głównie marzy o dziecku, domu i rodzinie. Hmm...
Przypomniała mi się wtedy, ni stąd ni zowąd, sławetna anegdota dotycząca Marie-Antoinette, która słysząc wrzawę pod oknami, zapytała swego nadwornego doradcę o przyczynę owego przykrego zgiełku.
- To lud się burzy z głodu, Najjaśniejsza Pani. Nie mają chleba.
- Toż to nie problem. Powiedz im, proszę, żeby od dziś jedli bułeczki, są o wiele smaczniejsze - odparła beztrosko Marie-Antoinette poprawiając czarną muszkę na głębokim dekolcie.
Dymek: Smartfony poszły w ruch
-
Gdyby „Wiadomości” z 17 grudnia były samodzielnym dziełem kinowym, to wielu
filmowych postmodernistów mogłoby już zawiesić buty na kołku.
7 lat temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz