Co ja tu wyprawiam?

Obserwuję, notuję, komentuję. Potrafię ostro przyłożyć, ale nie robię tego notorycznie. Pistacjowy blog jest moją osobistą odtrutką na polityczno-obyczajowe niestrawności. Piszę głównie dla siebie, ale Wasze wizyty cieszą mnie niezwykle. Wpadajcie o każdej porze, pogadamy :))

sobota, 7 marca 2009

Zamienił stryjek...

Sobota, weekendowa noc. Wypadałoby się zabawić, poszaleć, a ja siedzę w domu i marudzę. Kosmici już tak mają, zawsze inaczej, zawsze pod prąd. Jutro "dzień kobiet". Wkurza mnie to maksymalnie. Dlaczego na przykład nie "dzień kosmity"?

Miało być dzisiaj bez polityki, ale nie wychodzi. Pani Fotyga is back. To jest straszna nowina dla tych wszystkich, którym zależy na ciągłym ulepszaniu wizerunku Polski na świecie. Pani była minister spraw zagranicznych ma otrzymać nominację na ambasadora Polski przy ONZ. Jest to podobno rezultat przetargu pomiędzy Premierem i Prezydentem: nominacja Fotygi za poparcie kandydatury Radka Sikorskiego na szefa NATO. Przypominają mi się przetargi ze szkoły podstawowej: dwie szklane kulki do gry, za zdjęcie kapitana Klossa, albo pęknięte lusterko z Rogerem Moorem, w zamian za połowę gumy balonowej.

Wyszliśmy na tym interesie jak Zabłocki na mydle, bo wybór Radka Sikorskiego jest od nas zupełnie niezależny i problematyczny, a nominacja Anny Fotygi - na amen i bez odwołania. Plotka głosi, że pani Anna jest córką najlepszej przyjaciółki Królowej Matki, czyli starszej pani Kaczyńskiej. Krwawy nepotyzm w biały dzień.

Goście dzisiejszego programu Marcina Mellera, Drugie Śniadanie Mistrzów na tvn24, zaśmiewali się z reklamy, jaką prawdopodobnie zrobi nam w Stanach Zjednoczonych i na świecie, niezwykle bystra i kontaktowa, pani przyszła ambasador. Padła nawet sugestia, żeby wysłać ją raczej na nieistniejącą placówkę dyplomatyczną do Gabonu. Taaak...

Kiedy pomyślę, jakie układy i brudne interesy rozgrywane są na naszych oczach z pełną premedytacją, to mam chwile zwątpienia, że w ogóle kiedykolwiek będzie normalnie, uczciwie, praworządnie. Do tego wszystkiego były przewodniczący Ligi Polskich Rodzin, świętoszkowaty Mirosław Orzechowski, który chciał wprowadzić prohibicję w Jarocinie i zabronić nawet symbolicznego kieliszka szampana na studniówkach, odwieczny obrońca zasad chrześcijańskich i daleko posuniętych rygorów moralnych, został zatrzymany przez policję w trakcie chwiejnego przestawiania samochodu. Miał 1,7 promila alkoholu. Dowiemy się zapewne wkrótce od vice LPR, pana Wierzejskiego, że każdy ma prawo sobie wypić od czasu do czasu, albo że była to tylko pijana kaczka dziennikarska.

Miało być dzisiaj "na wesoło", a wyszło jak zawsze.

3 komentarze:

  1. "(...) mam chwile zwątpienia, że w ogóle kiedykolwiek będzie normalnie, uczciwie, praworządnie."

    Normalnie? To znaczy jak? I dla kogo?
    Rozwiń może tę myśl...
    T.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, postaram się sprostać. Jutro, bo już padam na pysk, a rano pracuję. Dzięki za wizytę:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Drobiazg.
    Rozwiniecia jednak ciekawym nad wyraz.
    Definicja normalnosci wydaje mi sie byc bardzo trudna do sformułowania.
    Pozdrowienia
    T.

    OdpowiedzUsuń