Co ja tu wyprawiam?

Obserwuję, notuję, komentuję. Potrafię ostro przyłożyć, ale nie robię tego notorycznie. Pistacjowy blog jest moją osobistą odtrutką na polityczno-obyczajowe niestrawności. Piszę głównie dla siebie, ale Wasze wizyty cieszą mnie niezwykle. Wpadajcie o każdej porze, pogadamy :))

środa, 27 maja 2009

Staruszek też pójdzie zagłosować

Staruszek ( patrz wpis poniżej) też pójdzie zagłosować 7 czerwca (to już za 10 dni).
Ma do tego obywatelskie prawo i dużo motywacji. Istnieje poważne prawdopodobieństwo, że zagłosuje według sugestii OTR przekazanych swym zwolennikom za pośrednictwem Radia Maryja, Telewizji Trwam i Naszego Dziennika.
Jedyną konkretną możliwością jaką posiadam, aby zneutralizować jego głos, jest mój udział w wyborach, mój głos, który, jak zakładam, będzie się różnił od jego głosu.

niedziela, 24 maja 2009

Zagadka pt. "OTR"

Do kiosku przydreptał wysuszony staruszek. Dzień w dzień kupuje wytrwale swoją pożywkę intelektualno-informacyjną w postaci "Naszego Dziennika". To ponoć jedyna wiarygodna gazeta, wszystkie inne są przekupione i manipulowane przez Niemców, Żydów i Masonów.

Staruszek kupił swoje źródło prawdy oraz paczkę mentosów i rozglądając się na boki wyszeptał:
- Słyszała pani ostatnią, straszną wiadomość? Ten Tusk, to był niemiecki Żyd!

Gula mi urosła z irytacji i zanim pomyślałam, prawie wykrzyknęłam:
- Był? To już nie jest? I w ogóle co to za zarzut?

- No, wie pani, to straszne, bo on jednak nie jest Polakiem.

Propaganda Ojca Rydzyka działa na potęgę. Ze też władze kościelne nie zrobią porządku z tą piekielną sektą. To dla mnie prawdziwa zagadka - dlaczego?

piątek, 22 maja 2009

Podchmielona klasa i szyk

Ogolony na zero facet około 50 przyszedł do kiosku domagając się zwrotu pieniędzy za kartę telefoniczną "Era", którą ponoć nabył poprzedniego ranka, a dzisiaj poczuł się nagle bestialsko oszukany. Chciał zadzwonić do narzeczonej do Londynu, a licznik na koncie pokazał mu język. Jego zdaniem winna jest oszukańcza karta. I ja. Nie pomogły tłumaczenia, żeby spróbował wbić kod ponownie, gdyż jest mało prawdopodobne, aby karta była fałszywa. Nie. Facet chciał zwrotu pieniędzy i basta. W miarę toczącej się dyskusji, najwyraźniej coraz bardziej się podkręcał i coraz agresywniej łomotał w metalową mini-ladę przed okienkiem. W rezultacie spasowałam, oddałam mu pieniądze i poprosiłam, żeby już więcej do złodziejskiego kiosku nie wracał. W odpowiedzi usłyszałam, że jestem k...ą pie......ą, i on mnie p......i, a ten cały kiosk podpali i będę miała g....o, a nie pracę. Po prostu cudo, klasa. Sam urok i wdzięk. Przez 30 lat emigracji tego typu historia nie spotkała mnie ani razu. Wróciłam do Ojczyzny i od razu dowiedziałam się kim jestem "naprawdę" od szarmanckiego rodaka. I pomyśleć, że tak długo żyłam w nieświadomości.

czwartek, 21 maja 2009

Gdzie my żyjemy?

Czy słyszeliście o tym Sycylijczyku ożenionym z Polką i próbującym żyć sobie normalnie w małej, polskiej miejscowości? Jest ateistą i musiał się 3 razy przeprowadzać, bo go okoliczni wyzywali od MUZUŁMANÓW, miejscowy ksiądz jeszcze dolewał oliwy do ognia, a przy okazji ktoś powybijał szyby w domu. Nie ma to jak tolerancja katolików. Właśnie zaproszony do dyskusji w radio TOK fm jakowyś ksiądz Andrzej stwierdził, że w Polsce nie ma już dyskryminacji religijnej, a cytowane zdarzenie stanowi wyjątek.
Osobiście jestem odmiennego zdania i czasem odnoszę wrażenie, że Polska jest europejską wersją kraju wyznaniowego. W sali sejmowej krzyż jak zawisł, tak wisi. Fajnie. Pan Prezydent jest prezydentem wyborców partii brata Jarosława, a parlament reprezentuje katolików. Pozostali się nie liczą, skoro już muszą istnieć.

niedziela, 17 maja 2009

Co to jest ten "KOMINEK"?

Jak się tak łazi bez sensu, to się wpada w dziwne dziury. Właśnie wpadłam na przedziwny blog pt. KOMINEK (http://kominek.blox.pl/2009/05/BLOGOWE-MENDY.html)

Czy może ktoś z Was już go zna i może mi w skrócie napisać o co tam chodzi, bo ja się miotałam przez pół godziny i nie zaskoczyłam. Kiepsko z moim myśleniem.

czwartek, 14 maja 2009

"Kobieta w Berlinie"

Pomyślicie pewnie, że ja coś mam osobiście do tych "zawodowych krytyków filmowych". Słowo daję, że nie mam nic, a jednego to nawet 35 lat temu trochę znałam i lubiłam. Tak prywatnie. I to on właśnie znowu mnie wkurzył, bo w piątkowej GW: www.cjg.gazeta.pl, naskrobał: " (...) wybitne dzieło, to, niestety, nie jest. (...) reżyser niepotrzebnie próbuje film rozhuśtać emocjonalnie, zbliżając się niebezpiecznie do granic kiczowatego melodramatu. Ma też, jako reżyser, dość ciężką rękę i zdarza mu się popadać w ilustracyjność. Wydaje się, że był tu materiał na coś znacznie ciekawszego i bardziej przejmującego, a skrojono konfekcję."

No, ludzie! Ten sam mądrala zachwycał się "kunsztem" pani Szumowskiej na podstawie sfastrygowanej na kolanie etiudki filmowej pt "33 dni z życia." No, cóż, jeden lubi zupę pomidorową, a drugi - szczawiową.

"Kobieta w Berlinie" trwa 2 godziny 10 minut. Historia jest ciężka i trudna. Mimo przerażenia, wstrętu i wzmagającego się uczucia buntu, siedziałam do końca z "zapartym tchem". To był niezwykle trudny film do zrealizowania. Z powodów historycznych, obyczajowych, psychologicznych, estetycznych, moralnych i diabli wiedzą jakich jeszcze. A jednak ta "banalna" i ludzko-nieludzka historia została sfilmowana tak, jakby rzeczywiście narratorka jedynie obrazowo wszystko opowiadała.

To jak z tą zupą pomidorową... Pan krytyk dopatrzył się melodramatu, ja natomiast dramatu o skomplikowanym i bardzo ludzkim podłożu psychologicznym.

Rozrywkowy ten film nie jest. Ważny i potrzebny - z pewnością. A problem jest stary jak świat i niestety, ciągle aktualny. Pewnie dlatego "panowie" wolą w nim dostrzec melodramat raczej, niż obnażone do żywego, swoje mało chwalebne ... słabości.

Obsada świetna, zagrane znakomicie. Bardzo dobry film. Muzyka zwyczajnie oscarowa.

środa, 13 maja 2009

Pożegnanie bez końca

"Tatarak" Andrzeja Wajdy dowodzi, że jak się przez całe długie życie reżyseruje filmy, to amatorem się w końcu przestaje być. Andrzej Wajda jest zawodowcem, co nie znaczy, że jest wybitnym reżyserem. Nie kręci dla widzów, kręci wyłącznie dla siebie i dlatego jego filmy są nudne jak flaki z olejem. Jedynym, odwiecznym talentem naszego filmowego guru jest umiejętność doboru odpowiedniej obsady, czyli casting. Gdyby nie nagła śmierć Edwarda Kłosińskiego, nie byłoby autobiograficznych monologów Krystyny Jandy. Gdyby nie te monologi, film byłby banalną historią osobistego zauroczenia reżysera nieudacznym aktorsko, bardzo młodym chłopcem.

Edward Kłosiński zrobił zamieszanie swoim odejściem i zupełnie niechcący odegrał rolę pierwszoplanową w "Tataraku". I był w tym doskonały. Krystyna Janda nie pozwoliła Mu odejść bez pożegnania, które poprzez "Tatarak" nieustannie trwa. Historia napisana przez Iwaszkiewicza stała się już tylko tłem lub pretekstem dla niespodziewanie innego wątku. Dla narratorki - wątku najważniejszego.

środa, 6 maja 2009

Jaki tam kryzys

Dzisiaj przejeżdżałam autobusem koło Sądu Rejonowego w Piasecznie. Przed budynkiem sądowym są całkiem ładne, pod stylowe latarnie, które paliły się wszystkie z wyjątkiem jednej. To byłaby pozytywna informacja, gdyby nie pora dnia. Była godzina 12 w południe.

poniedziałek, 4 maja 2009

Cholernie wkurzony Tym

" Rejs" Marka Piwowskiego miał być ironiczną, szyderczą aluzją do życia i mechanizmów PRL.
I był. Odczytywało się w tym filmie subtelne nawiązania do słodko-mdławego sosu czujności, troski i marksistowsko-leninowskiego bełkotu. Minęły lata, o PRL już się powoli zapomina, a tymczasem "Rejs" jest wciąż aktualny. Piwowski 40 lat temu, wiedziony genialną intuicją, pokazał nam w skali 1:1, co będzie, gdy do rządów dorwie się Rada Rejsu prowadzona przez Sędziego i Kaowca, parki szatanów z samego Piekła Centrum. I oto mamy Polskę, w której głównym tematem wciąż jest rozstrzyganie, kto napisał w damskiej ubikacji "głupi kaowiec". Zapaszek zapuszczonego wychodka na obskurnej łajbie ciągnie się za nami jako główna atrakcja wszystkich wiadomości, komentarzy, rozważań, dyskusji i tematów będących podstawą systemowych rozwiązań. Ten "głupi kaowiec" z damskiej ubikacji jest nam wciąż przypominany i traktowany z najwyższym nabożeństwem jako Główna Idea mijającego właśnie dwudziestolecia.

Wróćmy na chwilę do codzienności. Oglądamy telewizyjną reklamówkę PiS, w której rząd PO zrujnował polskie stocznie. Na ekranie przebieraniec w robotniczym hełmie z krzyżem szlocha do kamery w kolejnym dublu filmowym nad losem robotniczej kolebki Solidarności. Złodziejski rząd załatwia senatorowi ciepłą rączką 48 mln ukradzionych robotnikom. Wszystko grubymi nićmi szyte. Trzeba opluć i umazać łajnem, bo zawsze coś przylgnie. Nawet jeśli nie przylgnie, to niech się publicznie oczyszczą z posądzeń o korupcje, o łapówy i z tego, że przez 20 lat agenci bolszewiccy prowadzili polską politykę zagraniczną. Znajdą się tacy, którzy uwierzą, że w Unii Europejskiej i w NATO znaleźliśmy się za sprawą sowieckiej agentury. Może jednak ma racje Kaowiec, ze nie podpisuje traktatu?
Kto szedł korytarzem na 17 piętrze i nie miał krawata, a potem miał krawat? To jego rękę widziała sprzątaczka, gdy pisał w damskiej ubikacji na ścianie. A potem wszedł do pokoju tego, który ostrzegł tamtego, że tentego itp. I znów wraca pytanie, kto był czyim niemieckim dziadkiem i prababcią? Kto jest tchórzem co do wody święconej jak bezbożnik sikał, a potem świętokradzkim ubeckim długopisem z Matką Boską dawał KGB na piśmie zgodę, by nadal okupowało Polskę? Na szczęście patriotyczna kuźnia kadrowa PC i rozsiewająca światło prawdy radiostacja toruńska trzymają nas w moralno-patriotycznym pionie. I jest ten, który nie boi się wyjść w nieznaną gruzińską ciemność i być ostrzelanym przez sowieckie pistolety maszynowe.

Ustanowiony przez Sędziego i Kaowca prezes telewizji pokazuje Polskę jako rozśpiewany kolorowy burdel-kicz. Pytanie: Ile kobiet ma w swoim życiu przeciętny Polak - osiem czy piętnaście? Tak! Osiem! Kocham Polskę! Chór panienek z "Rejsu" odśpiewuje szlagier kulturalny przez duże KU. A tu już nowość. Ołtarzyk-szantażyk. Oferta nie do odrzucenia. Zróbcie moją zaufaną ambasadorem, to ja wam podpiszę nominacje kilku waszych. I oto przychodzi wcielone zaufanie na przesłuchanie i ględzi, jak Piekarski na mękach, że jest taka legendarna, a przy okazji poraniona. Ale wyraża gotowość współpracy z rządem przeciwko rządowi. Jej się to zgadza, jest poetą z "Rejsu" i wie, kto i co napisał w damskiej ubikacji. Kaowiec zaś przypina order mętniakowi, który doszedł do stanowiska donosząc fałszywie na kolegę, a teraz robi z nas idiotów do sześcianu, co przychodzi mu łatwo, bo jest sześcianem do ipeenu...
Kapitan trwożliwie zerka zza budki sterowej. Załoga zresztą też. Tylko jeden demonstruje, jak pić z gwinta i wąchać prześcieradła oraz jak z pięciu okienek zrobić jedno, w którym okienek jest osiem.
Czy nie żal każdej minuty zmarnowanej na słuchanie, oglądanie i zajmowanie się damską ubikacją? Mnie jest bardzo żal. Powiem więcej - jeśli nie chcę myśleć o sobie jako o debilu na wlasne życzenie, to muszę z tym skończyć..." Stanisław Tym, "Rejs dwa", Tygodnik Polityka, N018, 2 maja 2009

niedziela, 3 maja 2009

Salony Jerzego Iwaszkiewicza

" Siedzimy na Kalatówkach i obrastamy krokusami. Człowiek w takiej scenerii też czuje się pod ochroną. (...) Im wyżej, tym w Zakopanem gorzej. Smutną górą zrobił się Kasprowy Wierch. Bilet kosztuje 64 zł, drożej niż w Szwajcarii, ale za to stoki są nieprzygotowane. Jak pada śnieg, to na Kasprowym zaraz psują się ratraki, aby przypadkiem nie trzeba było jeździć. W restauracji typu Dominium, które na nizinach działają na ogół dość sprawnie, zmieniono wystrój, wstawiono drewniane mebelki, ale dalej serwują prastarą potrawę w postaci pizzy. Pachnie plastikiem. Na tarasie nie ma ani jednej ławki czy leżaka. Narciarze mogą usiąść na ziemi i tak jest. Siedzą na śniegu. WC jest całe w marmurach, ale babcia klozetowa często zamyka o 16, bo się spieszy. (...) w szałasie na Goryczkowej trzymają się zasady, że nic więcej nie ma na świecie poza fasolką po bretońsku i serwują tak od 35 lat. Tak stary jest też wyciąg, który lada chwila powinien się urwać, a nowego zbudować nie można, bo Park się nie zgadza. Smutek tropików. Przebudowano ostatnio główną kolejkę i zupełnie nie wiadomo po co. W Kuźnicach w dodatku podają ciepłą wódkę, bo jak twierdzą, nie maja lodówki do alkoholu. (...)

(...) Rozpisało nam się o Zakopanem, a przecież ciekawe rzeczy dzieją się również w polityce. Prezydent Lech Kaczyński, rozumując, i słusznie, że nie bardzo idzie mu pełnienie funkcji prezydenta wszystkich Polaków, postanowił też zostać prezydentem wszystkich Duńczyków i poparł kandydaturę premiera Danii Rasmussena na sekretarza generalnego NATO. Skarżył się potem, że był niedoinformowany. Prezydent ciągle się skarży, że nic nie wie, a jak już coś wie, to za późno, i jest to sprawa tajemnicza. Kancelaria Prezydenta zatrudnia 600 osób i jest pytanie co oni tam robią, jeżeli prezydent jest bez przerwy niedoinformowany i obciąża tym premiera Tuska. Poseł Kazimierz Kutz oświadczył w telewizji, że rząd nie może w nieskończoność przewijać Pana Prezydenta. (...) "Salony" Jerzego Iwaszkiewicza, Viva No 9, 30 kwietnia 2009

piątek, 1 maja 2009

1 MAJA 2004

1 maja to wspaniałe święto. Kiedyś go nie znosiłam, teraz jest dla mnie niezwykle ważne. Żałuję tylko, że ludzie, których bardzo kochałam, nie dożyli tej wspaniałej chwili.