Co ja tu wyprawiam?
Obserwuję, notuję, komentuję. Potrafię ostro przyłożyć, ale nie robię tego notorycznie. Pistacjowy blog jest moją osobistą odtrutką na polityczno-obyczajowe niestrawności. Piszę głównie dla siebie, ale Wasze wizyty cieszą mnie niezwykle. Wpadajcie o każdej porze, pogadamy :))
przeczytałam, wolę Ciebie...
OdpowiedzUsuńBea, no coś Ty, żarty sobie robisz z biednego kosmity. Czy ten link, aby działa jak trzeba? Idę sprawdzić...
OdpowiedzUsuńDziała, no nic, może akurat ten konkretny tekst nie przypadł Ci do gustu, a może to kwestia nastroju? A propos "blogów" - zwróciłaś uwagę na nowy "wystrój" blogu "na którym panowała cisza"? Muszę przyznać, że gospodyni potrafi zaskakiwać ;)
OdpowiedzUsuńnieee, musze zobaczyć...
OdpowiedzUsuńByłam...zawiedzionam...
OdpowiedzUsuńMnie sie wydaje ze aktualna psychiatria odchodzi (o ile juz calkiem tego nie zarzucila) od podswiadomosci, wlaczajac Rorschacha i Freuda. Obecne metody sa raczej oparte na behawioralnym podejsciu, przy czym olbrzymie armamentarium nowych lekarstw pozwala na niesienie szybkiej i skutecznej pomocy, umozliwiajac w ten sposob powrot pacjentow na tzw lono spoleczne w bardzo krotkim czasie. Te starsze metody, mimo ze fascynujace, coraz bardziej robia sie podobne to "voodoo".
OdpowiedzUsuńTe nowsze, będą już niedługo starsze, bo przyjdą nowsze, które się zestarzeją itd...
OdpowiedzUsuńAkurat w tym wypadku chodziło mi o formę tej historyjki, psychiatryczno-psychologiczne elementy uznałem za drugoplanowe (wyjątkowo :P) ale dzięki za Twój cenny (jak zwykle!) komentarz.