Co ja tu wyprawiam?

Obserwuję, notuję, komentuję. Potrafię ostro przyłożyć, ale nie robię tego notorycznie. Pistacjowy blog jest moją osobistą odtrutką na polityczno-obyczajowe niestrawności. Piszę głównie dla siebie, ale Wasze wizyty cieszą mnie niezwykle. Wpadajcie o każdej porze, pogadamy :))

czwartek, 6 sierpnia 2009

Nauka i praca mogą być pożyteczną zabawą

Wszystkiemu "winny" jest "socjoblog", bo mnie natchnął jego ostatni wpis -->kliknij
http://gholub.blogspot.com/2009/08/co-dzieci-powinny-studiowac-w-polsce.html

Będziecie mogli sobie jeździć po mnie do woli, bo ani belfrem nie jestem, ani dzieci pobierających obecnie nauki w szkole nie posiadam. A jednak bez żenady się wypowiem. Otóż pod zacytowanym wyżej wpisem, wymieniliśmy z "socjoblogiem" parę komentarzy (proszę sobie kliknąć, bo nie będę tutaj cytował). Było o pasji zawodowej i braku dlań konsyderacji, oraz o częstym braku sprecyzowanych zainteresowań (jakie studia, jaki zawód?) u nastolatków.

Jestem zdania, że "praca wykonywana z pasją, za którą przy okazji dostaje się jeszcze (ze zdziwieniem) godne wynagrodzenie" jest jednym z największych (a dla mnie największym, bo tzw miłość, dom, pieluchy zawsze mnie mierziły) skarbów w życiu człowieka współczesnego. Dlatego zamiast wkuwać na pamięć miliony nieprzydatnych informacji (w razie potrzeby można po nie sięgnąć, wystarczy nauczyć człowieczka jak i gdzie szukać) trzeba stworzyć młodzieży możliwość praktycznego dostępu do różnych dziedzin zawodowych. Częściowo w roli obserwatora, a tam gdzie możliwe - w roli stażysty/praktykanta. Urozmaicać - miesiąc tu, miesiąc tam, wszystko: układanie puszek w supermarkecie, obserwowanie próby w teatrze z przynoszeniem kawy aktorom, salowy/wa w szpitalu, jako pomocnik w przedszkolu itd... Tam gdzie nie można się wkręcić "praktycznie", przynajmniej odwiedzić w małych grupach: fabryki, kopalnie, wieżę kontrolną na lotnisku. Za moich czasów szkolnych byliśmy, pamiętam, w fabryce Wedla oraz w jakiejś innej, przy produkcji szklanej waty (?), ale to były bardziej "jaja" i radość ze zwolnienia z normalnych lekcji, niż prawdziwie dydaktyczne doświadczenie.

Obecnie, trzeba by pomysł rozpowszechnić, ustalić z instytucjami, żeby opracowały i przewidziały na miejscu odpowiednie struktury, i system zacznie funkcjonować.

Przebyte praktyki, mogłyby się kończyć oceną wystawioną przez pracownika-opiekuna + relacją zredagowaną i zaprezentowaną w klasie przez ucznia. Podobnie robimy na wyższych uczelniach, a możemy śmiało zacząć już w starszych klasach szkół podstawowych. Dla maluchów - kółka zainteresowań, w których równolegle przebiega nauka + pierwsze zajęcia w języku obcym. Kółka zmieniamy co semestr, żeby oswajać dzieci z różnorodnością możliwości. Zaangażować rodziców i młodzież - starszych braci i siostry. Będzie doskonałe ćwiczenie z postawy społeczno-obywatelskiej, a także - współczesnej formy patriotyzmu. Nasze dzieci stanowią przyszłość naszego kraju. Dzisiejsze powstańcze barykady, to także wspólna opieka nad nimi. Łatwo o tym zapominamy, grzebiąc się bezustannie w historycznej przeszłości.

W szkołach średnich i podstawowych wywalamy niepotrzebne "pamięciowe" bzdury i uczymy sukcesywnie (kolejność przypadkowa, nie czepiać się):

a) języka polskiego - poprawna polszczyzna w mowie i piśmie, z załączeniem ćwiczeń dykcyjnych, umiejętności przeprowadzania publicznej prezentacji tematycznej, oraz zwięzłej i sensownej analizy tekstu (literackiego i naukowego)
b) szkolenia z korzystania z nowoczesnych środków dydaktycznych i nowoczesnej techniki
c) języki obce c.d,
d) matematyka, statystyka, wykresy, podstawy budżetu
e) zajęcia z logiki + podstawy filozofii
f) zajęcia praktyczne - podstawowe pojęcie o wymianie/wciśnięciu korka elektrycznego, przetkanie zlewu, sklejenie poręczy fotela itp...
g) planowanie rodziny
h) zajęcia z wykwalifikowanym seksuologiem
i) zamiast religii (won ze świeckiej szkoły!) religioznawstwo
j) sport z możliwością uczęszczania na rytmikę, balet, zajęcia tańca współczesnego
k) lekcje "savoir-vivre'u" + wprowadzenie do światowych obyczajów kulturowych
.
.
.
i wreszcie: zaprośmy DZIECI do współtworzenia programu nauczania, i dajmy wszystkim szansę uczyć się i bawić jednocześnie!

Uwrażliwiajmy nasze pociechy na piękno sztuki poprzez muzykę, malarstwo, teatr itd... a także dajmy możliwość odkrycia i rozwijania ich własnych talentów poprzez (obowiązkowe?) uczestnictwo w grupach artystycznych (programy zakończone uzyskaną oceną, traktowane jako przedmiot). Poczucie własnej wartości jest bazą dla równowagi psychicznej.

Najlepszych i najbardziej zapalonych uczniów szkół średnich, można by angażować jako 'prowadzących zajęcia' z najmłodszymi.

Moja hipoteza: po takiej edukacji szkolnej, przeważająca ilość młodzieży dokona świadomych wyborów życiowych z dużą szansą na "samo-spełnienie". Spełniony człowiek jest na ogół życzliwie nastawiony do świata, a jego organizm skuteczniej zwalcza ewentualne choroby i inne przeciwności losu. Nie będzie już tyle żółci, kompleksów, nienawiści.

Politycy, jeśli naprawdę zależy wam, aby Polakom żyło się lepiej, pomóżcie rodzicom stworzyć odpowiednie warunki dla szczęśliwego dzieciństwa i rozwoju przyszłej, dojrzale wolnej Polski.

P.S. No i dobrze, że patetycznie :P

5 komentarzy:

  1. W mojej szkole zawodowej specjalnej uczniowie muszą sie uczyć zawodu nie takiego, jakiego chcą, tylko taki, który akurat w danym roku zaistniał, bo było najwięcej chętnych:( nie otworzę klasy dla 3 uczniów, niestety:((((( ale to moim zdaniem niesprawiedliwe jest!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam sie w 100% o potrzebie dostarczania mozliwosci do wyluskiwania indiwidualnych pasji i ze malo jest w zyciu spraw ktore sa wazniejsze (chociaz bawienie dzieci lub np. duszpasterstwo tez sa rownouprawnionymi pasjami). Eksponowanie mlodziezy w roznych kierunkach jest kluczem, ale sa pewne dziedziny -- np uczestnictwo w sporcie --ktore, poprzez ksztaltowanie zdrowego "ego", poczucia wartosci i konkurencji, niejako samoistnie ukierunkowuje dzieci do otworzenia sie na zewnatrz, co z kolei bardziej umozliwia znalezienie wlasnego "ja" i miejsca na swiecie. Szkoly tzw. ogolne powinny miec rozne uprofilowania do wyboru, co zreszta chyba od dawna jest praktykowane, np. humanistyka, nauki scisle, itd. Wydaje mi sie ze w Polsce z nauka oraz zajeciami pozaszkolnymi ogolnie nie jest zle (przynajmniej w wiekszych miastach, na prowincji jest prawdopodobnie gorzej), natomiast coraz bardziej nacisk kladziony jest na wybor zawodow tzw. oplacalnych, jak zreszta wynika to z ankiety cytowanej przez Socjobloga. Ankieta przeprowadzana byla wsrod rodzicow...i tak naprawde trudno jest dziwic sie wynikom. Przypuszczam ze wiekszosc rodzicow chcialaby widziec swoje dzieci spelnione w kazdym aspekcie, wlaczajac zawodowy. Ale przed wszystkim chca oni miec pewnosc ze ich dzieci beda syte, z dachem nad glowa i bezpieczne -- reszta to bonus. Zawody o ktorych mowa w ankiecie, w zalozeniu maja dac i to podstawowe jak i to metafizyczne -- w koncu zawod lekarza zapewnia (w teorii) byt i spelnienie. Z punktu widzenia rodzica, trudno jest o stwierdzenie "marze aby moje dziecko zostalo artysta", bo wiadomo czym to potencjalnie grozi (czyli glodem i chlodem). Przyszlosc lezy w rekach ludzi wyksztalconych, zawody manualne odejda na zawsze. Natomiast jezeli ktos z dyplomem doktora chce robic zawodowo manicure, to jest jego (jej) wybor, a nie przymus...

    OdpowiedzUsuń
  3. pomysł fajny. z tym, że to nie pierwszy fajny pomysł dotyczący edukacji. pomysły zwykle rozbijają się o realizację, z której przeważnie wychodzi kupa i obierki. jeśli masz koncepcję jak wykonać twój pomysł, żeby efektem nie była banda ignoratów szukająca wszystkiego w googlach - opisz, bom ciekawa. powiedziałam jako zawodowy nauczyciel.

    OdpowiedzUsuń
  4. Milo jest być czasami inspiracją :)
    Ale wracając do tematu. Teraz, z perspektywy czasu inaczej patrzę na program nauczania w szkołach, począwszy do podstawowych. Przyznam, że ucząc się w szkole podstawowej, w ogóle nie interesowalme się kulturą... ale dlaczego? Ponieważ nikt mnie nią nie zainteresowal. Ba, w programie nauczanie nie było praktycznie nic, co mogłoby być związane z teatrem, sztuką itd. Dlatego dochodzi do takich paradoksów, w których twórcy kultury są bardziej znani po za granicami Polski, niż w kraju.
    Odwołując się do tematu postu jestem jak najbardziej za pomysłem wprowadzenia do szkól przedmiotów o bardzo szerokim spectrum, ponieważ wiedza ogólna czyni z młodych ludzi "odbiorców", którzy po pewnym czasie mogą stać się twórcami.
    Sytuację tą doskonale ilustruje historia Janko Muzykanta, który nie mógł stać się "twórcą" - nawet jako "odbiorca" kultury,uważany był za obcą osobę w społeczności. Dlaczego? Ponieważ szeroko rozumiana kultura była obca dla ludzi. Analogicznie jest teraz, kiedy duża cześć spoleczeństwa nie ma styczności z kulturą. Nie pozwólmy zatem, żeby młode pokolenia podążały tą samą drogą, ponieważ one są przyszłością.
    Najgorsze jest to, że program nauczania w szkołach ubożeje, że nie przeznacza się pieniążków na rozwijanie młodych umysłów. A jeszcze bardziej gorsze od tego "najgorszego" jest to, że media (tv, internet itd) przyjmują rolę "nauczyciela"... to jest tragedia.
    Młodzież powinna mieć prawo wyboru, ale wybór młodych ludzi powinien być poprzedzony prezentacją pewnego "wachlarza" możliwości. Dlatego jestem za pomysłem Pistacjowego Kosmity - nie zamykajmy tych młodych umysłów w klatkę bezużytecznych (ale oczekiwanych niestety) schematów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki za Wasze komentarze!

    @Wilku, jako Pistacjowy Kosmita też pewnie sam nic konkretnego nie zrealizuję. Mam w głowie szkic pomysłu jaką drogą to przeprowadzić i w następnym wpisie postaram się "toto" zaprezentować. Wasze uwagi były, są i będą mile widziane. Samotnie, to se mogę jedynie pogadać do lustra :))))))

    OdpowiedzUsuń