Co ja tu wyprawiam?

Obserwuję, notuję, komentuję. Potrafię ostro przyłożyć, ale nie robię tego notorycznie. Pistacjowy blog jest moją osobistą odtrutką na polityczno-obyczajowe niestrawności. Piszę głównie dla siebie, ale Wasze wizyty cieszą mnie niezwykle. Wpadajcie o każdej porze, pogadamy :))

środa, 9 grudnia 2009

Bank PKO groszem nie śmierdzi

Przy wydawaniu reszty niezbędne są w kiosku pięciogroszówki (ceny papierosów mają często pięć groszy w końcówce.)
Bank Citi, Polbank i Lukas nie zajmują się rozmienianiem "grubych" na "drobne", ale zarekomendowały automatycznie i jednogłośnie Bank PKO.

W małej agencji na Rakowieckiej obsługa jest bardzo sympatyczna, ale wytłumaczono mi, że mają bardzo niewielkie dostawy miedziaków. Skierowali mnie do większej siedziby na ulicy Puławskiej. Pierwsza, niezadowolona "kasa" powiedziała niecierpliwie, że ona takich rzeczy (?) nie ma i trzeba obok, do koleżanki. Była godzina 14:00. Koleżanka właśnie zasiadała na swoim stanowisku, rozkładając przed sobą torebki z bilonem.

- Proszę chwilę poczekać. Ja muszę najpierw wszystko policzyć i zaksięgować.

- Potrzebuję tylko pięciogroszówki.

- Proszę poczekać, przecież nie mogę robić wszystkiego naraz.

Nie chcąc stać nad nieszczęsną jak kat nad dobrą duszą, odsuwam się pod okno i cierpliwie czekam. W tym czasie do jej okienka podchodzą inni interesanci. Zaczynam się domyślać, że moja uprzejmość może mnie kosztować nieskończenie długo.
Wracam do okienka. Panienka wzdycha bezradnie.

- Proszę poczekać przy kasie. Chwileczkę.

Czekam.

- To ile potrzeba tych pięciogroszówek?
- Dwieście, bardzo proszę.
- Ja tyle nie mam. Mogę dać najwyżej 100 sztuk.
- To poproszę o wszystko, co pani ma.
- Następnym razem najlepiej będzie złożyć w kasie zamówienie.

Wczoraj moja szefowa postanowiła zamówić zapas, żeby mieć spokój do końca roku.

- Zamówić? Nie ma czegoś takiego. Musi się pani codziennie dowiadywać, bo my nigdy nie wiemy, ile akurat nam dowiozą.
- Dlatego właśnie chcę zamówić.
- My zamówień nie przyjmujemy.

(Dla jasności dodam, że była to ta sama placówka bankowa, a jedynie inna kasjerka.)

5 komentarzy:

  1. nie przepadam za tym bankiem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się tylko zastanawiam, dokąd mam się udać, żeby rozmienić pieniądze na drobne. W moim poprzednim wcieleniu załatwiano mi to od ręki w bankach i na poczcie. Obecnie na poczcie jestem regularnie JA proszony o drobne. W bankach - sytuacja wygląda zgodnie z opisem. Do kogo się trzeba zwrócić? Do ministra skarbu? finansów?

    OdpowiedzUsuń
  3. osobiście znam dwóch szaleńców zbierających miedziaki. można by ich ścigać, bo są odpowiedzialni za lokalne niedobory:)[swoje kolekcje trzymają w wielkich metalowych skrzyniach, w których dałoby się upchać renifera, gdyby mu odpiłować rogi].
    albo można napadać ich nocą i wymieniać grube na drobne(bo nie kraść przecież).

    OdpowiedzUsuń
  4. Kraść, w żadnym wypadku. Parę tygodni temu zjawił się taki podobny zbieracz z torbą miedziaków i zaproponował wymianę. Na 10 zł w banknocie. Kosmita mu zaufał, a potem liczył te miedziaki, liczył, liczył, liczył i okazało się, że brakuje 1,45 PLN. Czyli cena rynkowa za 10 PLN w miedziakach kosztuje jedyne 1,45. Biorąc pod uwagę gehennę przez jaką trzeba przejść w banku PKO, cena wydaje mi się atrakcyjna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bo też się uparłeś, że musisz mieć te pięciogroszówki ;p

    A tak serio znów wychodzą na jaw polskie absurdy

    OdpowiedzUsuń