Co ja tu wyprawiam?

Obserwuję, notuję, komentuję. Potrafię ostro przyłożyć, ale nie robię tego notorycznie. Pistacjowy blog jest moją osobistą odtrutką na polityczno-obyczajowe niestrawności. Piszę głównie dla siebie, ale Wasze wizyty cieszą mnie niezwykle. Wpadajcie o każdej porze, pogadamy :))

piątek, 23 stycznia 2009

System partyjny - do kosza

Minister sprawiedliwości podał się do dymisji. Ku wielkiej satysfakcji partii opozycyjnej PiS, premier dymisję ministra przyjął. Wśród polityków, dziennikarzy i politologów zawrzało. Jedni mówią, że to dobrze, inni, że wprost przeciwnie. Przebijają się głosy, że była to dymisja czysto wizerunkowa, podobnie jak nominacja nowego kandydata. Najgłośniejsi "ujadacze" opozycyjni ironizują, że "premier miał pustą ławkę rezerwowych i obsadził pierwszego, który się na jego propozycję zgodził." Stwierdzenie wyjątkowo mało eleganckie, szczególnie w stosunku do człowieka tak zacnego i zasłużonego, jak pan poseł Czuma.
Osobiście uważam, że profesor Zbigniew Ćwiąkalski był bardzo kompetentnym ministrem sprawiedliwości, a zgubił go jedynie brak politycznego doświadczenia. Szkoda, że dał się wciągnąć w cykl konferencji prasowych atakujących ostro PiS i był zbyt mało neutralny w swoich komentarzach medialnych. Jestem przekonana, że przejął się bardzo poważnie historią śmierci pana Krzysztofa Olewnika. Popełnił jednak błąd demonstrując publicznie swoją powściągliwość wobec problematycznego samobójstwa oprawcy Pazika oraz nie przyznając się do odpowiedzialności w tej sprawie, chociażby z racji zajmowanego stanowiska. Dlatego w konsekwencji MUSIAŁ odejść. Atakujący go dzisiaj z wielkim triumfem Zbigniew Ziobro, ma na swoim sumieniu samobójstwo posłanki Barbary Blidy oraz śmiercionośną konferencję prasową przeprowadzoną z udziałem Mariusza Kamińskiego. Panowie Ziobro i Kamiński byli wtedy tak zacietrzewieni w zbijaniu kapitału politycznego na karku akurat jednego z bardzo licznie (powiedzmy to sobie szczerze) skorumpowanych (prawdopodobnie!) lekarzy, że obaj stracili poczucie jakiejkolwiek proporcji. Swoją nieobliczalną wypowiedzią medialną, ówczesny minister sprawiedliwości i prokurator generalny, doprowadził do gwałtownego zastoju w procesie przeszczepów w Polsce, co z kolei spowodowało śmierć wielu niewinnych ludzi. Jednak pan Ziobro nie tylko nie okazuje skruchy, ale jeszcze publicznie kłamie ( jeden ze styczniowych programów Tomasza Lisa) twierdząc, że po jego sławetnej konferencji liczba przeszczepów w Polsce... wzrosła. Pragnę podkreślić z całą mocą, że wbrew temu co twierdzi poseł Kurski, Polacy nie są ciemnym narodem, który wszystko kupi.
A swoją drogą, ten partyjny system rządzenia jaki panuje u nas, przynosi fatalne rezultaty. Odnoszę niezmiennie wrażenie, że Polska i Polacy są jedynie pretekstem do walki międzypartyjnej o władzę. Parlamentarzyści zabiegają uporczywie o uznanie w oczach swoich partyjnych wodzów, dbając tym samym wyłącznie o własne korzyści i przywileje. Mowiło się niedawno tak dużo i głośno o stworzeniu experckiego rządu. I co? Wiodącym kryterium jest w dalszym ciągu przynależność PARTYJNA, stopień zażyłości z władzami PARTYJNYMI, wzajemne zależności, wierność i posłuszeństwo PARTYJNE. Proponuję, żeby w momencie obejmowania stanowiska rządowego, kandydat tracił formalnie swoją partyjną przynależność. Może ułatwi mu to bezstronne i rzetelne spłnianie swoich obowiązków wobec wszystkich obywateli. I skończmy nareszcie z tym "premier mianuje". Pozycja jest jak każda inna, ogłasza się publicznie konkurs, a potem sejm robi przesłuchanie kandydata przy udziale mediów. Dowiedzmy się wszyscy jakie kandydaci mają propozycje i pomysły, co zamierzają zmienić, ulepszyć, jaką mają wiedzę merytoryczną, jak się sami prezentują, wysławiają. System "kolesiów z partyzantki" nie sprawdza się już od dawna i warto może wymienić ten popsuty mechanizm, stosując odpowiednie procedury.

1 komentarz:

  1. W międzyczasie poczytałam sobie komentarze na forach polonijnych i imienne wpisy (patrz Mirosława Kruszyńska) przedstawiają historię pana Andrzeja Czumy z czasów emigracji w Stanach Zjednoczonych w bardzo nieciekawym świetle. Dobrze by było gdyby powołani do tego urzędnicy państwowi sprawdzili rzetelnie te internetowe doniesienia, bo zapewnienia pana Czumy premiera na tak zwane "słowo honoru", że to jedynie nieżyczliwe plotki, są według mnie niewystarczające, a łatwowierność premiera nieodpowiedzialna.

    OdpowiedzUsuń