Za górami, za lasami, panował sobie Mały prezydent wybrany w demokratycznych wyborach przez lud nieco ciemny, aczkolwiek ufny i sympatyczny. Jako pomagiera od czarnej roboty miał premiera zwanego przez najbliższych Donkiem, który szczerze nie lubił małego, krągłego prezydenta, bo tamten nigdy nie chciał z nim w piłkę kopać. Na domiar złego Donek sam zawsze marzył, aby zostać prezydentem, ale niestety przegrywał w wyborach, i choć niewielką różnicą głosów, to właśnie z tym obecnym, znienawidzonym.
Pięcioletnia kadencja prezydencka zaczęła w końcu zbliżać się do upragnionego końca i Donek, zapatrzony w sondaże opinii publicznej, widział już siebie w fotelu Małego.
Pech chciał, że jego były kumpel i współzałożyciel gangu, Wytworny Andy O., zjawił się nagle u Donka w gabinecie z propozycją nie-do-odrzucenia: wycofujesz się z najbliższej kampanii, wystawiasz moją kandydaturę, zmęczony twoimi i Małego awanturami naród wybiera mnie jednogłośnie, ja ciebie ZOSTAWIAM na stanowisku premiera i obiecuję nie komplikować życia wetowaniem (liberalnych) ustaw.
Donek jak stał tak usiadł, trafił go bowiem ciężki szlag i propozycję nie-do-odrzucenia - odrzucił. Wytworny Andy zaklął siarczyście (świadków nie było) i szybkim krokiem wyszedł z gabinetu premiera, rąbnąwszy uprzednio (mocno) solidnymi drzwiami.
W minutę później, lud nieco ciemny (acz sympatyczny) dowiedział się za pośrednictwem mediów, że Wytworny Andy O., zerwał kategorycznie wszelkie więzi ze swoim dawnym gangiem z powodów programowych (sic!), że wstępuje do nowego gangu swojego innego kumpla (również byłego współzałożyciela obecnego gangu Donka), Paula P., i że prawdopodobnie będzie startował w wyborach prezydenckich.
Warto podkreślić, iż nastroje w państwie były z goła ambiwalentne i poparcie dla Donka zbudowane głównie na niechęci narodu do gangu Małego, mogło posypać się w gruzy z chwilą pojawienia się nowego, atrakcyjniejszego kandydata.
Morały z tej bajki są następujące :)
1) w tej grze, bramka jest jedna, a piłek więcej niż dwie
2) wykiwany wspólnik, to najniebezpieczniejszy przeciwnik - nie polecam nikomu
Dymek: Smartfony poszły w ruch
-
Gdyby „Wiadomości” z 17 grudnia były samodzielnym dziełem kinowym, to wielu
filmowych postmodernistów mogłoby już zawiesić buty na kołku.
8 lat temu
święta prawda, święta prawda! co jo godom?, co, ja godom? ...codzienność...
OdpowiedzUsuń