Co ja tu wyprawiam?

Obserwuję, notuję, komentuję. Potrafię ostro przyłożyć, ale nie robię tego notorycznie. Pistacjowy blog jest moją osobistą odtrutką na polityczno-obyczajowe niestrawności. Piszę głównie dla siebie, ale Wasze wizyty cieszą mnie niezwykle. Wpadajcie o każdej porze, pogadamy :))

niedziela, 31 stycznia 2010

Mam pretensję

Mam pretensję do redaktora Rymanowskiego (TVN24), że swoim programem "Kawa na ławę" funduje darmową kampanię reklamową bardzo małej gromadce polityków. Pan Ryszard Kalisz, pan Jacuś Kurski (a ten tu niby na co? niech siedzi w Brukseli, a wolnym czasie - nauka języków, aż się prosi), pan Sławomir Nitras ( radziadzia do kwadratu, zalecenia identyczne jak dla poprzednika), pan profesor Niesiołowski (wskazany odpoczynek wśród trawek i muszek), pan Tadzio Cymański (to po co było się pchać do europarlamentu, kiedy tylko po polsku potrafi się "jako tako" palcem przed nosem rozmówców wymachiwać?), pan poseł Kłopotek (samo nazwisko znakomicie odzwierciedla istotę problemu) itd...itp...
Panie Rymanowski, skończ Waść z tymi niedzielnymi spotkaniami towarzystwa wzajemnych adoracji oraz przewidywalnych debat. Ja chcę, choć trochę, poznać INNYCH polityków, być może mądrzejszych, ciekawszych, ładniejszych? pochowanych po licznych urzędach, niedopuszczanych, nie wiedzieć czemu, do szkła. W czym problem? Boi się pan o słupki oglądalności? Że niby bez stałych Muppets runie panu Show? Trochę odwagi i fantazji, panie Rymanowski. Ludzi można powolutku przyzwyczajać np. zaprosić 4 Głównych Gwiazdorów i 2 Nowości. Po jakimś czasie Nowości dochrapią się rangi Gwiazdorów, pan przestanie być podejrzewany o sekciarski lans (to ja jestem ten podejrzliwy), a my, obywatele, poznamy osobiście cały skład sejmu, senatu i nareszcie zrozumiemy, na kogo następnym razem NIE GŁOSOWAĆ pod żadnym pretekstem (bo to kompletny idiota, np.) Nie mówiąc już o jakimś pozytywnym zaskoczeniu, bo i takiego wykluczyć całkowicie nie można.

Jak łatwo dostrzec, prostymi środkami, zafundowałem panu pomysł na program sięgający poziomem MISJI PUBLICZNEJ, ale w telewizji 100% PRYWATNEJ. Kosmici górą!

P.S. Redaktor Rymanowski gra mi na nerwach od dawna, czas od niego odpocząć: http://syndrompistacjowegokosmity.blogspot.com/2009/02/poszaleli-z-tym-marcinkiewiczem.html

piątek, 29 stycznia 2010

To był czwartek Donalda Tuska

Wycofanie swojej kandydatury z kampanii prezydenckiej miało być niby tym strzałem? Hmm, czemu nie. Zastanawiałem się właśnie, co też Waść wykombinujesz, bo lód się robił coraz cieńszy...a tu WRUUUM! i takie cóś! Zuch chłopak, przez jakiś czas będzie o czym dyskutować. Ja bym jednak radził nie zasiadać na laurach i już teraz obmyślać następny materiał na newsy, bo ludziska są rozpaskudzone i świeżej krwi potrzebują nieustannie. Powiem bez cienia dyplomacji, że mnie teraz najbardziej zwaliłaby z nóg wiadomość o kandydaturze Włodzimierza Cimoszewicza. I to z ramienia Platformy Obywatelskiej. Stać pana, premierze, na taki gest? He he he...

środa, 27 stycznia 2010

Zima w kiosku

"Mój" kiosk jest stary, zniszczony i kiepsko izolowany. Szyby, drzwi oraz wszelkie szczeliny są wewnątrz oblodzone. Elektryczny grzejnik robi co może, ale zimno jest solidnie mimo 3 swetrów, polarkowej kurtki, spodni narciarskich i wełnianej czapki. Klientów mało, dlatego ciągle coś układam i porządkuję, żeby się ruszać, bo siedzenie jest raczej niewskazane. Najgorzej musi być teraz handlarzom pracującym na wolnym powietrzu. Jak oni wytrzymują?

Na Krakowskim Przedmieściu stoją dwa piękne, nowoczesne kioski. Mają zainstalowany system ogrzewania i klimatyzację na lato. Cycuś. Cena: 80'000.- PLN. Marzenie ściętej głowy.

środa, 20 stycznia 2010

Czy premier strzeli gola?

Nie chcę się powtarzać, dlatego pozwolę sobie zacytować:
http://www.kontrowersje.net/tresc/zgubna_inklinacja_do_intryg
Dodam tylko, że Donald Tusk nie zostałby premierem RP, gdyby nie długoletnie wsparcie jego towarzyszy. Towarzysze zaś nie są naiwnymi idealistami, tylko ludźmi interesu. Zainwestowali stawiając na czarnego konia. Gdy koń wygrał wybory, automatycznie dostali się do rządu. Nie dla żałosnych, urzędniczych pensyjek, ale dla wielkich interesów o jakich nam się nawet nie śniło. Poczuli się jednak bezkarni. Wpadli jak banda małych łobuziaków. Nie jestem przekonany czy premierowi uda się tym razem utrzymać wizerunek przyzwoitego polityka. Sytuację ma nie do pozazdroszczenia: z jednej strony opinia publiczna, z drugiej - Rycho, Zbycho, Grzechu & co.,

Twoja piłka, premierze, strzelaj.

piątek, 15 stycznia 2010

Jacuś Kurski is back

Rok temu mój "faworyt" był gościem w programie Konrada Piaseckiego, czym "zarobił" na gwiazdorstwo w jednym z moich początkowych wpisów na pistacjowym blogu:
http://syndrompistacjowegokosmity.blogspot.com/2009/01/wirus-czy-bakteria.html
Historia kołem się toczy. Dziś wieczór nasz bohater znowu zaszczycił "Piaskiem po oczach" swoją obecnością i mamy powtórkę z rozrywki. Ten sam bałwochwalczy, nadęty terkot nakręconego partyjnego klakiera, który opłacony hojnie przez polskiego podatnika za pracę (?) w PE, odgrywa sobie w telewizji komentatora polskiej sceny politycznej. Ja w dalszym ciągu nie mam zielonego pojęcia, co właściwie pan Jacuś porabia w Brukseli, ale w zamian dowiedziałem się szczegółowo, że "najbliższe wybory prezydenckie wygra pan Lech Kaczyński, który jest może chropawy (?) ale autentyczny, w przeciwieństwie do fałszywego Donalda Tuska." W obłudzie i fałszu, pan Jacuś znajduje się poza wszelką konkurencją, dlatego jego analizy porównawcze na ten temat brzmią, mówiąc łagodnie - rozbrajająco zabawnie. Na deser, nasz pyzolek zaserwował tzw. wisienkę na torcie, jak mawiają Francuzi. Otóż proszę państwa, bez religii katolickiej, Polska by w ogóle nie istniała ( czego dowodzi historia) i to podobno pozostanie oczywistym faktem, "czy nam się tak podoba czy nie". Bo, drodzy państwo, "chrześcijaństwo jest jedynym słusznym systemem wartości, jaki ludzkość do tej pory wymyśliła. " Ja pierdolę. Ktoś mu to dyktował, czy sam wymyślił?

Istnieje niestety bardzo racjonalny powód propagandowego przesłania posła Kurskiego. Jest nim desperacka walka PiS u o poparcie kampanii prezydenckiej Lecha, a w praktyce Jarosława Kaczyńskiego, przez religijno-politycznego oligarchę, Ojca Tadeusza Rydzyka.

Pan Jacek twierdzi, że widzi panikę w oczach Donalda Tuska. Ja widzę panikę w szeregach PiS u. Będzie się działo, Panie i panowie, bo Jacuś Kurski 'is back'.

czwartek, 7 stycznia 2010

Kopniaki Premiera

Szkoda, że trzeba było aż takiego skandalu, jak bałagan administracyjny wstrzymujący chemioterapię niestandardową i kolejne narażania ludzi na stress i powikłania zdrowotne, aby pan Premier Tusk uświadomił sobie nareszcie brak kompetencji pyskatej i buńczucznej, pani minister Ewy Kopacz. Prezes jednej z najbardziej zaplątanej w biurokratyczne aberracje instytucji zwanej Narodowym Funduszem Zdrowia siedzi już na oślej ławce, gotowy do odstrzału. Trzeba tylko wygrzebać skądś "godnego" zastępce i srrruu - będziemy świadkami kolejnej dymisji.
Przez cały dzień mogliśmy wysłuchiwać żałosnego skomlenia pani minister i pana prezesa, zmuszonych do publicznych przeprosin. Ja to bym im kazał przepraszać osobiście wszystkich czekających w kolejkach na terapię pacjentów. Przepraszać do kamer, to doprawdy żadna sztuka.

niedziela, 3 stycznia 2010

Pistacjowa wizja Polski 2010

Moja propozycja na Nowy Rok jest następująca: likwidujemy urząd prezydenta, sejm, senat i system partyjny. Won. Mianujemy fachowych ludzi do zarządzania państwem na podstawie tylko i wyłącznie odpowiednich kwalifikacji i doświadczenia. Identycznie robi się w dobrze prosperujących firmach. Każdy obsadzony na stanowisku jest odpowiedzialny za swoją "działkę" i w wypadku braku oczekiwanych efektów, wylatuje na bruk z procesem sądowym na karku. Nagradzamy, chwalimy i ewentualnie przedłużamy kontrakty tym wszystkim, którzy wyznaczone zadania wykonują zgodnie z oczekiwaniami zawartymi w umowie.
Kto o wszystkim decyduje? Polskie społeczeństwo, które zamiast pyskować na portalach internetowych (he he) angażuje się aktywnie i bacznie obserwuje, opłacanych ze wspólnych podatków, pracowników.

Jako bonus, proponuję likwidację całkowitą, panującej nam od czasów PRL, krwiopijczej administracji. Urzędników, którzy nie potrafią się odnaleźć w nowej rzeczywistości - gonimy do łopat i do zbierania psich odchodów. W zamian, tworzymy nowy system administracyjny pod hasłem "MINIMUM", z udziałem młodych, wykształconych ludzi, świeżo po szkoleniach zatytułowanych "Urzędnicy pracują dla dobra obywatela, ale nigdy odwrotnie".

No i jak, fajnie wykombinowałem?