Jeszcze niedawno Błaszczaki, Hoffmany, Brudzińskie, Kamińskie wszelkiej maści awanturowały się w znienawidzonych przez siebie stacjach telewizyjnych, że polski minister spraw zagranicznych jest narodowym zdrajcą, bo uprawia politykę w Berlinie zamiast w Warszawie. Dwa dni temu Jarosław Kaczyński w otoczeniu jedynych prawdziwych patriotów uprawiał z lubością wiecową propagandę antyrządową, rozkoszując się okrzykami emerytowanych weteranów : " Jarosłaaawpolskęzbaaaaw". Bo niby Tusk sprzedaje polską suwerenność UE, nie dyskutując uprzednio z opozycją. Wczoraj była/nie była debata na Wiejskiej. Opozycja prawicowa siedziała tłumnie jedynie w czasie wystąpień swoich żałosnych członków. Potem bardzo szybko sobie poszli obrażeni i sala sejmowa do samego końca ziała pustkami. I po cholerę były te wcześniejsze wrzaski?
Podzielam uczucia Janusza Palikota i też wolę mieć za ziomali Francuzów lub Niemców niż Polaków w wersji pisowskiej.
Na prawicy nie ma opozycji, jest tylko banda sfrustrowanych kiboli politycznych. Prymitywne dno.
Info Polityka >>>
Dymek: Smartfony poszły w ruch
-
Gdyby „Wiadomości” z 17 grudnia były samodzielnym dziełem kinowym, to wielu
filmowych postmodernistów mogłoby już zawiesić buty na kołku.
8 lat temu
Łatwiej jest się obrazić niż mieć merytoryczne argumenty w dyskusji.
OdpowiedzUsuńA ja się dziwię skąd ten strach pisowców przed wspólnotą. na formę już od dawna nie zwracam uwagi, bo wrzaski, przypinki i nagonki nie robią na mnie wrażenia. po prostu nie rozumiem dlaczego współpraca z kimkolwiek, kto nie jest polakiem od 10 pokoleń jest uznawana za coś złego.
OdpowiedzUsuńKtoś z sąsiedniej wsi jest już obcy, a co dopiero kiedy gadajom po inszemu. A jak człek nie rozumie, to sie boi i na wszelki wypadek mówi "nie", żeby na głupka nie wyjść.
OdpowiedzUsuń