Ekonomia to dla mnie koszmar. Stos abstrakcyjnych zwrotów, określeń, wyliczeń. Uciekałem od nich jak najdalej. Do czasu. Lata temu usłyszałem w radio pełen entuzjazmu głos, który niezwykle zrozumiale i dowcipnie prowadził pasjonującą dyskusję.
I wpadłem. Od tamtego momentu
audycja "EKG" rozpoczynała mój (prawie) każdy dzień i robiłem wszelkie akrobacje organizacyjne, aby jej nigdy nie przepuścić.
Wiedziałem, że chorował, ale mimo choroby zawsze wracał.
A dzisiaj rano ktoś w radio powiedział, że
Tadeusz Mosz nie żyje. Zamarłem. Gwałtowna fala emocji i te cholerne łzy.
Nie znałem człowieka osobiście, a wyrwa jest okropna.
Nie będzie już porannych chichotów. Nie będzie już mojej fascynacji ekonomią.
Panie Tadeuszu...