Co ja tu wyprawiam?

Obserwuję, notuję, komentuję. Potrafię ostro przyłożyć, ale nie robię tego notorycznie. Pistacjowy blog jest moją osobistą odtrutką na polityczno-obyczajowe niestrawności. Piszę głównie dla siebie, ale Wasze wizyty cieszą mnie niezwykle. Wpadajcie o każdej porze, pogadamy :))

piątek, 21 września 2012

Kolejne przykazanie: nie choruj

Rozsadza mi głowę i zatoki. Obrzydliwość. Już czwarty dzień leczę się sam, bo na myśl o przeszkodach w dotarciu do dzielnicowego felczera, który i tak przepisze mi cokolwiek na "odpierdolsię", robi mi się jeszcze gorzej. Myślę o tych wszystkich poważnie chorych, uzależnionych od polskiej służby zdrowia i dopiero wtedy jestem wdzięczny losowi, że tym razem to tylko wirus.

sobota, 1 września 2012

Polscy fachowcy: lekarze specjaliści

Po rutynowej wizycie u okulistki okazało się, że trzeba lecieć do oftalmologa na złamanie karku, bo nie jest dobrze. Nie było czasu na przepychanki z NFZ i badanie zostało zrobione w prywatnej klinice najbardziej cenionego specjalisty w Warszawie. Cena: badanie + konsultacja = 380,- pln. Nie oszczędzamy na zdrowiu, szczególnie mojej Mamy. Diagnoza: poważne uszkodzenie siatkówki w jednym oku.

Pewna siebie pani doktor zawyrokowała, że do uszkodzenia doszło "stosunkowo niedawno", ale przyczyny nie potrafiła podać nawet w przybliżeniu i nie wiadomo, czy to z powodu zbyt dużego wysiłku, infekcji, zwyrodnienia czy podeszłego wieku. Na moje pytanie " co można zrobić w tej sytuacji" pani doktor odradziła operację i zapisała tabletki "wzmacniające". Przykazała powtórkę badań po 6 miesiącach. To było dwa lata temu.

W międzyczasie, mój kuzyn mieszkający na stałe w Szwajcarii, dowiedział się o maminej przypadłości i skonsultował znajomego oftalmologa. Ten obejrzawszy wyniki badań okazał zdziwienie "dlaczego lekarka nie zaproponowała serii trzech zastrzyków odbudowujących siatkówkę, skoro stwierdziła świeżo powstałe zmiany". Takie leczenie stosuje się w okresie 6 miesięcy od powstania uszkodzenia (Lucentis lub Avastin)

Sprawdziłem w internecie, metoda jest stosunkowo nowa, bo stosowana od 4 lat, ale w Polsce już znana i praktykowana np. w Szpitalu Czerniakowskim. Jednak w szpitalu trzeba było czekać w nieskończoność na swoją kolejkę, co w rezultacie uniemożliwiłoby zastosowanie efektywnej kuracji.  Obranie prywatnej ścieżki wydawało się jedynie słuszne, choć nie zbawienne...Nie przyszło mi do głowy, że trzeba było natychmiast zweryfikować diagnozę pani doktor i wysłać wyniki do Szwajcarii, bo reputacja kliniki plus pewność w głosie i zachowaniu lekarki uśpiły moją czujność. Teraz mogę jedynie walić głową w mur. Nie jestem lekarzem, ale  mam przecież  dostęp do internetu!

P.S.

Lisie, nie mogę niestety odpowiedzieć pozytywnie na Twój apel >>>.