Po rutynowej wizycie u okulistki okazało się, że trzeba lecieć do oftalmologa na złamanie karku, bo nie jest dobrze. Nie było czasu na przepychanki z NFZ i badanie zostało zrobione w prywatnej klinice najbardziej cenionego specjalisty w Warszawie. Cena: badanie + konsultacja = 380,- pln. Nie oszczędzamy na zdrowiu, szczególnie mojej Mamy. Diagnoza: poważne uszkodzenie siatkówki w jednym oku.
Pewna siebie pani doktor zawyrokowała, że do uszkodzenia doszło "stosunkowo niedawno", ale przyczyny nie potrafiła podać nawet w przybliżeniu i nie wiadomo, czy to z powodu zbyt dużego wysiłku, infekcji, zwyrodnienia czy podeszłego wieku. Na moje pytanie " co można zrobić w tej sytuacji" pani doktor odradziła operację i zapisała tabletki "wzmacniające". Przykazała powtórkę badań po 6 miesiącach. To było dwa lata temu.
W międzyczasie, mój kuzyn mieszkający na stałe w Szwajcarii, dowiedział się o maminej przypadłości i skonsultował znajomego oftalmologa. Ten obejrzawszy wyniki badań okazał zdziwienie "dlaczego lekarka nie zaproponowała serii trzech zastrzyków odbudowujących siatkówkę, skoro stwierdziła świeżo powstałe zmiany". Takie leczenie stosuje się w okresie 6 miesięcy od powstania uszkodzenia (Lucentis lub Avastin)
Sprawdziłem w internecie, metoda jest stosunkowo nowa, bo stosowana od 4 lat, ale w Polsce już znana i praktykowana np. w Szpitalu Czerniakowskim. Jednak w szpitalu trzeba było czekać w nieskończoność na swoją kolejkę, co w rezultacie uniemożliwiłoby zastosowanie efektywnej kuracji. Obranie prywatnej ścieżki wydawało się jedynie słuszne, choć nie zbawienne...Nie przyszło mi do głowy, że trzeba było natychmiast zweryfikować diagnozę pani doktor i wysłać wyniki do Szwajcarii, bo reputacja kliniki plus pewność w głosie i zachowaniu lekarki uśpiły moją czujność. Teraz mogę jedynie walić głową w mur. Nie jestem lekarzem, ale mam przecież dostęp do internetu!
P.S.
Lisie, nie mogę niestety odpowiedzieć pozytywnie na
Twój apel >>>.