Obejrzałem i wysłuchałem w stacji CNN kilka debato-opinii medialnie znanych postaci na temat akcji likwidacji Osamy bin Ladena i oczywiście polemika dotyczyła słowa SUKCES. Zdaniem poprawnych politycznie oratorów, główna gwiazda świata terrorystów powinna mieć uczciwy proces, a następnie wyrok skazujący. To co się stało jest zniżeniem się Stanów Zjednoczonych do metod tych właśnie terrorystów i niektórzy mądrale twierdzą, że to skandal i wstyd.
Osobiście tych opinii nie podzielam, choć o sukcesie bym zbyt głośno nie miauczał, bo na to jest o kilka lat za późno. Siła terroryzmu pochodząca ze świata religii muzułmańskich wobec świata religii chrześcijańskiej polega między innymi na wierze i przekonaniu dotyczących wartości życia pojedynczego człowieka i jego śmierci. Wobec filozofii przywódców Al Kaidy, stosowanie zasad religii chrześcijańskiej w powiązaniu z konstytucyjną praworządnością, nie daje nam żadnych szans na przetrwanie.
A tak?
Zastanówmy się tylko, przecież Osama bin Laden znajduje się obecnie w krainie wiecznej szczęśliwości, jeśli wierzyć jego przekonaniom...
Nie walę nikogo po pysku z własnej inicjatywy, ale też nie podsuwam go nikomu do ponownego ciosu. I jeśli ceną za ocalenie oka czy zębów będzie oddanie rzęsistej piąchy, to nie zawaham się ani chwili. Sorry.