Co ja tu wyprawiam?

Obserwuję, notuję, komentuję. Potrafię ostro przyłożyć, ale nie robię tego notorycznie. Pistacjowy blog jest moją osobistą odtrutką na polityczno-obyczajowe niestrawności. Piszę głównie dla siebie, ale Wasze wizyty cieszą mnie niezwykle. Wpadajcie o każdej porze, pogadamy :))

niedziela, 5 grudnia 2010

Fałszywi kontrolerzy

Urząd Skarbowy wypuszcza na miasto znudzonych pracowników (konstruktywnej roboty brak, a przydział na kawko-herbatki coraz skromniejszy), żeby pomogli zakleić dziurę budżetową. Chodzą takie niemoty po mieście (najczęściej parami) i kontrolują paragony. Komu? A kioskarzom dla przykładu, bo to łatwiejsze niż pogonić Rycha, Zbycha czy jakiegoś Sobiesiaka. Siedzi sobie taki stary emeryt, kolejka klientów przytupuje z zimna, ale nie daj Boże jeśli natychmiast nie wygrzmoci w kasie fiskalnej do ostatniego grosza, no! Wtedy panowie kontrolerzy (mogą też być panie) ostrym tonem pouczają przerażonego kioskarza i wypisują mu mandat. Tak, tak, ja wiem, że trzeba uczciwie wszystko zaksięgować i jestem jak najbardziej "za". Tyle, że odrobina zdrowego rozsądku nie zaszkodzi. Trzeba dać człowiekowi odrobinę czasu na wystukanie, bo klienci i tak paragony z kiosku mają w głębokim poważaniu i jeśli kioskarz wystuka sobie spokojnie brakujące pozycje już po załatwieniu kolejki, to cóż takiego? Nic, ale zakłada się z góry, że skoro nie wystukał z szybkością błyskawicy, uprzedzając jeszcze może życzenia klienta, to z pewnością zatai coś i oszuka. Mówiąc krótko - z zasady wszyscy jesteśmy podejrzani.

Acha, no i uwaga na podróbki. Na komputerze można sobie teraz zaprojektować fałszywe pieniądze, a co dopiero jakiś dokumencik ( dotyczy również kontrolerów komunikacji miejskiej). Nie dajmy się zastraszyć. Nie dajmy się zwariować.