Co ja tu wyprawiam?

Obserwuję, notuję, komentuję. Potrafię ostro przyłożyć, ale nie robię tego notorycznie. Pistacjowy blog jest moją osobistą odtrutką na polityczno-obyczajowe niestrawności. Piszę głównie dla siebie, ale Wasze wizyty cieszą mnie niezwykle. Wpadajcie o każdej porze, pogadamy :))

czwartek, 31 grudnia 2009

Niech nam gwiazdka pomyślności nigdy nie zagaśnie

Muszę lecieć do kiosku, żeby trochę zapałek posprzedawać :) Wieczorem jeszcze coś skrobnę, ale już teraz życzę Wam wszystkim musującej zabawy. Napiszcie potem jak było, dobra? Pa, pa!

Wieczór, godzina 20:55.

Na ulicach pustki. Mroźno. Miejscami ślisko. Od czasu do czasu wystrzeli jakaś żałosna petarda.
Sylwester. Szaleństwo. Zabawa.

Siedzę przed komputerem popijając parująca herbatę. Wspaniałości. Z zapalonego telewizora słyszę strzępki "Chicago". Nie umiem się "bawić". Nie umiem tańczyć. Nie lubię krzyków, ścisku, głośnego ryku zwanego popularnie muzyką. Nie piję, nie palę, nie podrywam. Ale...

Pozdrawiam.

środa, 30 grudnia 2009

Jak ślepej kurze ziarno

Czy pamiętacie moje żałosne dywagacje dotyczące tematu edukacji? Na dzień przed końcem roku 2009 ogłaszam uroczyście, że znalazłem kogoś, kto z pasją i profesjonalizmem zajmuje się tym, co mnie tak bardzo gnębiło i gnębi: http://edukacjaprzyszlosci.blogspot.com/
Przyznaję uczciwie, że nie przeczytałem jeszcze w całości wyżej przedstawionego bloga, ale pierwsze wrażenie jest doskonałe. Jestem zachwycony, że nie muszę już kombinować na trudny temat, który znam jedynie z pozycji ucznia. Zamierzam trochę pomęczyć autora swoimi pomysłami, ale to dopiero w przyszłym roku i na jego blogu ;)

P.S. Upiekło mi się, można powiedzieć. W ostatniej chwili.

piątek, 25 grudnia 2009

Tradycja świąteczna

Jeden z ostatnich komentarzy skłonił mnie do kilku luźnych refleksji dotyczących świąt. Clavus, każda okazja jest dobra, aby sobie nawzajem dobrze życzyć i tak to potraktuj. Dla mnie osobiście aktualne święta są bardziej wyrazem tradycji związanej z końcem roku niż obrządkiem religijnym. Ateistą nie jestem, bo wierzę, że jakaś potężna dawka żywej INTELIGENCJI, wszechświat ten zaprojektowała i stworzyła. Jak to było dokładnie i KTO to był (była?) nie dowiem się zapewne nigdy. Ta niewiedza kompletnie mi nie przeszkadza. Przeszkadzają mi natomiast religie, które starają się za wszelką cenę na różne pytania odpowiedzieć, co mnie nie przekonuje i drażni. Dlatego jestem antyreligijny, a moja wiara opiera się na bezpośrednim kontakcie z ową 'siłą wyższą', bez udziału jakichkolwiek pośredników. Wychowany byłem w tradycji religii katolickiej, którą kategorycznie odrzuciłem jako nastolatek, po rocznym pobycie w katolickim gimnazjum z internatem. Mam nadzieję, że będziemy mieli wiele okazji sobie podyskutować na różne tematy. Bardzo się cieszę z Twojej wizyty na pistacjowym blogu :)

Dawnymi czasy, wigilię organizowała moja prababcia (matczyna), potem babcia, a ostatnio moja mama. Nasza rodzina znacznie się pomniejszyła i wczoraj do stołu zasiedliśmy we czwórkę. Był śledź w śmietanie, szczupak w galarecie, jakaś ryba faszerowana maści nieokreślonej, barszcz czerwony z uszkami, kapusta z grzybami, ziemniaki i trzy rodzaje ciasta na deser. Zajadając, powspominaliśmy ze śmiechem i ze wzruszeniem i było to ciepłe, serdeczne spotkanie bardzo bliskich sobie ludzi. Pamiętam, że przez ostatnie lata emigracji spędzałem okres świąteczny samotnie, przy kawałku szwedzkiego śledzia, czarnego chleba i kieliszku białego wina. Tak chciałem i tak robiłem. Dla moich rodziców wigilia i kolejne dwa dni świąt są ważne i organizują je według własnych upodobań. Mnie nie zależy na świętach, ale zależy mi na rodzicach i to jest chyba w tym wszystkim najistotniejsze.

wtorek, 22 grudnia 2009

Słów kilka

Każdemu, kto tu zagląda życzę zdrowych, wyluzowanych i smacznych świąt. A skoro o tym mowa, to niech już cały następny rok taki będzie.

I pamiętajcie, że prezenty, to sprawa drugorzędna. Liczy się życzliwość, śmiech i dobry humor. I bezpieczna bliskość najbliższych. Cała reszta jest jedynie dodatkiem do prezentu.
Może być, ale nie musi.

Magicznej gwiazdki, wszystkim.

wtorek, 15 grudnia 2009

Donos

"Pan redaktor Terlikowski, to zacietrzewiony moralista, pozujący na bardziej papieskiego od papieża" - podpisano: PK.

Może i są głupki, które panu wierzą i ufają, ja - nie, he he...

sobota, 12 grudnia 2009

Grypa, albo cóś w podobie

Kosmita się pochorował i pozdrawia wszystkich przez maseczkę ochronną.

Nastrój go napadł z letka niemiły, ale przed chwilą posłuchał sobie Grześka Markowskiego i Kamila Dąbrowę w oscarowej audycji "Wpół do 4 RP" (sobota, Radio TOK fm) obśmiał się, jak norka po kieliszku szampana i natychmiast poczuł się lepiej.
Dzięki, Panowie!

http://www.tok.fm/TOKFM/0,88848.html

środa, 9 grudnia 2009

Bank PKO groszem nie śmierdzi

Przy wydawaniu reszty niezbędne są w kiosku pięciogroszówki (ceny papierosów mają często pięć groszy w końcówce.)
Bank Citi, Polbank i Lukas nie zajmują się rozmienianiem "grubych" na "drobne", ale zarekomendowały automatycznie i jednogłośnie Bank PKO.

W małej agencji na Rakowieckiej obsługa jest bardzo sympatyczna, ale wytłumaczono mi, że mają bardzo niewielkie dostawy miedziaków. Skierowali mnie do większej siedziby na ulicy Puławskiej. Pierwsza, niezadowolona "kasa" powiedziała niecierpliwie, że ona takich rzeczy (?) nie ma i trzeba obok, do koleżanki. Była godzina 14:00. Koleżanka właśnie zasiadała na swoim stanowisku, rozkładając przed sobą torebki z bilonem.

- Proszę chwilę poczekać. Ja muszę najpierw wszystko policzyć i zaksięgować.

- Potrzebuję tylko pięciogroszówki.

- Proszę poczekać, przecież nie mogę robić wszystkiego naraz.

Nie chcąc stać nad nieszczęsną jak kat nad dobrą duszą, odsuwam się pod okno i cierpliwie czekam. W tym czasie do jej okienka podchodzą inni interesanci. Zaczynam się domyślać, że moja uprzejmość może mnie kosztować nieskończenie długo.
Wracam do okienka. Panienka wzdycha bezradnie.

- Proszę poczekać przy kasie. Chwileczkę.

Czekam.

- To ile potrzeba tych pięciogroszówek?
- Dwieście, bardzo proszę.
- Ja tyle nie mam. Mogę dać najwyżej 100 sztuk.
- To poproszę o wszystko, co pani ma.
- Następnym razem najlepiej będzie złożyć w kasie zamówienie.

Wczoraj moja szefowa postanowiła zamówić zapas, żeby mieć spokój do końca roku.

- Zamówić? Nie ma czegoś takiego. Musi się pani codziennie dowiadywać, bo my nigdy nie wiemy, ile akurat nam dowiozą.
- Dlatego właśnie chcę zamówić.
- My zamówień nie przyjmujemy.

(Dla jasności dodam, że była to ta sama placówka bankowa, a jedynie inna kasjerka.)

poniedziałek, 7 grudnia 2009

Trybuna Ludu się rozmyła

Dostało się dzisiaj kioskarzom solidnie. Nikt nic nie wiedział, cicho, szaro, mokro, aż tu nagle - srrrrruuu! wszystkie gazety są, a tej jednej, jedynej (!) niet.
"Co to za kiosk! Wy nigdy nic nie macie!" - codzienna mantra w wydaniu tych samych autorów.
Rozbiegli się po mieście i wrócili z podwiniętymi ogonami. "Trybuny Ludu" nie ma i nie będzie. Padła ostatkiem sił. Była już cieniusieńka jak listeczek, a kosztowała całe 2 złote polskie. Miała żelaznych czytelników, którzy (jak na razie) przerzucili się na ...'Superexpress'. Komentować nie będę, bo po co?

sobota, 5 grudnia 2009

Ślepa uliczka

"Nie podlizuj się!" = reakcja na komplementy.
"Zazdrościsz, co?" = reakcja na krytykę.
"Co się nic nie odzywasz?" = reakcja na powściągliwe milczenie.

"Uważam, że mam rację. Wiem o czym mówię. Jestem w tym dobry. Dobrze wyglądam i ogólnie uważam się za fajnego kosmitę" = bezczelny, zadufany w sobie, arogant.

"Nie jestem pewien. Mogę się mylić. Myślę, że daleko mi do doskonałości. Starałem się, ale na przyszłość postaram się zrobić to lepiej" = zakompleksiony, pozbawiony wiary w siebie, czyli gamoń bez jaj.

"Podobam się sobie i bardzo siebie lubię" = narcyz.

"Generalnie nie jestem sobą zachwycony, a czasami wręcz siebie nie lubię" = masz depresję, najlepiej idź do psychologa.

Nie muszę nigdzie chodzić, he he... " To i nie masz się z czego cieszyć."