Co ja tu wyprawiam?

Obserwuję, notuję, komentuję. Potrafię ostro przyłożyć, ale nie robię tego notorycznie. Pistacjowy blog jest moją osobistą odtrutką na polityczno-obyczajowe niestrawności. Piszę głównie dla siebie, ale Wasze wizyty cieszą mnie niezwykle. Wpadajcie o każdej porze, pogadamy :))

piątek, 31 lipca 2009

Trochę prywaty

Kiosk zamknięty, właściciele wyjechali na wakacje. Mam miesiąc przerwy i mnóstwo postanowień:
- doprowadzić domostwo do ładu i wyglądu
- powywalać stare gazety itp. (bez ponownego przeczytania każdej stroniczki)
- zaprojektować stronę internetową dla bliskich mi ludzi
- zebrać materiały (dot. poprzedniego)
- zadbać o kwiatki u Rodzicieli
- poduczyć sąsiadkę francuskiego (konwersacja)
- połazić na Solarium (rakotwórcze, ale dodaje urody i blasku)
- przeczytać stos nieprzeczytanych książek
- skończyć pisanie sztuki teatralnej ( co idzie mi ślamazarniej, niż krew z nosa )

i z tego wszystkiego chyba pójdę na lody. Pistacjowe. Cześć!

niedziela, 26 lipca 2009

"Wojna polsko ruska"

Książka Doroty Masłowskiej była dla mnie nieczytelna i bez obrazowa. Film Xawerego Żuławskiego wszystko mi przetłumaczył i namalował. Okrzyknięte autorytety z dziedziny znawstwa literatury oceniły książki pani Doroty jako "genialne", "nowatorskie", " znakomite", cóż mi pozostaje? Ogon pod siebie i gęba na kłódkę. Nie wypada napisać, że "jest to dla mnie niezrozumiały bełkot", chociaż rzeczywiście jest.
Film natomiast, obejrzałam do samego końca z dużym zainteresowaniem i uważam, że młody reżyser potwierdził nim swą niekłamaną znajomość warsztatu filmowego. Nie będę tutaj po plotkarsku dochodzić "a skąd on to ma", bo o wyssaniu z mlekiem ojca trochę mi pisać niezręcznie. Co do szczegółów niektórych scen i obsady, zastrzeżenia drobne mam, bom widz zadziorny i przemądrzały. Domyślam się jednak, że twórca sam już pomyłki swe dostrzegł i ocenił, a Szanowny Pan Ojciec w "zacisznej alejce" własne refleksje potomkowi wygarnął.
Co do jednego nie mam najmniejszych wątpliwości: Xawery Żuławski posiada wielki talent, który powinien szlifować bezustannie jak diament, aby przy kolejnym filmie móc przeistoczyć się w unikalny brylant. W tym konkretnym przypadku: practice makes perfect.

Ojciec o twórczości syna (kliknij)

sobota, 18 lipca 2009

Nic dodać, nic ująć

Na portalu KONTROWERSJE, jedna z dyskutantek napisała artykulik o swojej urażonej duszy polskiej katoliczki: http://www.kontrowersje.net/node/3659

Oto jeden z komentarzy, który byłby moim, gdyby nie fakt, że napisał go @e_krakowski (milion platynowych gwiazdek przesyłam + kapelusz z głowy swej zdejmuję)

Króciutko, żeby nie zamulić sensu.
Możecie sobie wierzyć w co tylko chcecie i nie sądzę, by komukolwiek to przeszkadzało. Czyńcie rytuały w domu, w kapliczkach, kościółkach czy katedrach. Nie wadzą mi nawet wasze procesje, tak jak i pochody pierwszomajowe czy manifestacje pederastów. Ale winniście na tym poprzestać. Kusi was jednak zagarnianie coraz większych obszarów przestrzeni publicznej. Wieszacie krzyż w Sejmie RP. Wleźliście już do szkół i planujecie opanowanie przedszkoli. Za niedługo zamarzą się wam żłobki. Doicie kasę państwową w formie różnych dotacji na miliardy złotych a w zamian za ten przywilej unikacie płacenia podatków. Mieszacie się namiętnie do polityki ale i tak wam to nie wystarcza, bo dodatkowo ciągle włazicie mi do łóżka ze swoimi buciorami. Żyjecie w celibacie i przyzwoitość nakazywała by wam milczeć na temat seksu ale gdzież by tam, wy macie tu najwięcej do powiedzenia. Czuję jak staracie się mnie opleść swoją pajęczyną i mocno ograniczyć poczucie wolności.
Pozwolić wam na więcej to zaczniecie na nowo stawiać stosy i konstruować zmyślne narzędzia tortur. Całą nadzieję pokładam w młodzieży. W necie widać przy każdej sondzie na temat religii czy kościoła, jakie ma o was mniemanie. Z reguły większość internautów jedzie po was jak po burej suce. Zatem przyszłość widzę dla was czarno. Te swoje 95% możecie zatem powoli wkładać w buty .

sobota, 11 lipca 2009

Należą się nam ogromne środki unijne

Unia dofinansowuje wszelkie programy związane z zatrudnianiem osób niepełnosprawnych czyli w mniejszym lub większym stopniu upośledzonych. Na tym zakończę wątek "na poważnie".

Zgrupowanie Pyskujących Krasnali (szczególnie po wydaleniu Ludwika Wielkiego), sprawowało rządy przez dwa lata i jest obecnie wizytówka polityczną panującego nam Pana Prezydenta. Członkowie ZPK, zajmują szczytne i odpowiedzialne miejsca w Sejmie i w Pałacu prezydenckim.
Z ich publicznych wystąpień w czasie debat sejmowych, wywiadów oraz konferencji prasowych przebija wysoki stopień niedoskonałości nazywanych potocznie niepełnosprawnością lub upośledzeniem. Naród polski stał się pionierem w Europie, wybierając do zarządzania państwem ugrupowanie niepełnosprawnych ludzi w powszechnych wyborach 2005 roku. Za te 5 lat, (a jak dobrze pójdzie, to za następne ;) należą się Polsce dofinansowania unijne. To pomysł dla obecnego rządu na zatkanie dziury budżetowej.

P.S. Niech pan Suski, Brudziński and co., dalej tak się kompromitują, to wszystko będzie OK. Na zasadzie kontrastu.

czwartek, 9 lipca 2009

Mieszane uczucia

Tyle już napisano na temat uroczystości pogrzebowej Michaela Jacksona, że mogłabym sobie w zasadzie darować. Na domiar złego "fanatyczną fanką" Mistrza nigdy nie byłam więc właściwie - po kiego? Obejrzałam sobie całość na CNN i nie będę ukrywać, że łzy mi w oczach stawały, bo "momenty" były. W stylu iście hollywoodzkim, podobnie jak życie i kariera Jacksona.

Jako bezwarunkowej miłośniczki Stanów Zjednoczonych, amerykańskie gusta i obyczaje mnie nie rażą, czasami może odrobinę śmieszą, ale śmieszą ciepło i serdecznie zwłaszcza, że Amerykanie sami często się zaśmiewają, posiadając wiele zdrowego dystansu do siebie i do reszty świata.

Z prasy i filmów dowiadujemy się, że Michael ważył ostatnio niecałe 50 kilogramów, że w jego żołądku znaleziono jedynie środki przeciwbólowe, a na ciele odkryto nakłucia od zastrzyków z adrenaliny.
Z braku włosów nosił perukę, a jego ciało było zmasakrowane operacjami plastycznymi i niezwykle bolesnym wybielaniem pigmentu. Zmarł, wybierając się na pożegnalną trasę koncertową. Odszedł z znienacka, kompletnie osamotniony.
Nie było przy nim ani jednej, życzliwej duszy.

Na pogrzebie były tłumy. Rodzina stawiła się w pełnym składzie, w żałobnej czerni i w znakomitej formie. Wyglądali wszyscy, jak pączki w maśle. Głosy im oczywiście drżały, łzy płynęły strużkami. Złota trumna błyszczała bogato, a straszny tatusiek siedział na samym przodzie, jak na kochającego ojca przystało.

Uroczystość transmitowano na cały świat, obejrzało ją ponad miliard ludzi. Reżyserował ją przyjaciel i organizator koncertów Michaela. Przyjaciel. Rodzina. I bardzo im było smutno, bo bardzo go kochali. Bardzo.

Ja natomiast mam bardzo mieszane uczucia. Zastanawiam się, co On sobie teraz myśli o tym wszystkim, jeśli w ogóle...

poniedziałek, 6 lipca 2009

Nadzieja bywa matką optymizmu

Oglądałam wczoraj 24 godziny w TVN24. Jakaż to przyjemność słuchać profesora Jerzego Buzka. Spokój, kultura, prawdziwa polszczyzna, charyzma, życzliwy uśmiech. Inteligencka twarz myślącego człowieka. Kochani, jeszcze nie wyginęliśmy. Nie dajmy się pół mózgowcom "a la kartofel & burak." Jeśli trzeba, to próbówki w ruch! Odrodzimy się i będzie dobrze!

sobota, 4 lipca 2009

"Political fiction" czyli bajka dla dorosłych

Za górami, za lasami, panował sobie Mały prezydent wybrany w demokratycznych wyborach przez lud nieco ciemny, aczkolwiek ufny i sympatyczny. Jako pomagiera od czarnej roboty miał premiera zwanego przez najbliższych Donkiem, który szczerze nie lubił małego, krągłego prezydenta, bo tamten nigdy nie chciał z nim w piłkę kopać. Na domiar złego Donek sam zawsze marzył, aby zostać prezydentem, ale niestety przegrywał w wyborach, i choć niewielką różnicą głosów, to właśnie z tym obecnym, znienawidzonym.

Pięcioletnia kadencja prezydencka zaczęła w końcu zbliżać się do upragnionego końca i Donek, zapatrzony w sondaże opinii publicznej, widział już siebie w fotelu Małego.

Pech chciał, że jego były kumpel i współzałożyciel gangu, Wytworny Andy O., zjawił się nagle u Donka w gabinecie z propozycją nie-do-odrzucenia: wycofujesz się z najbliższej kampanii, wystawiasz moją kandydaturę, zmęczony twoimi i Małego awanturami naród wybiera mnie jednogłośnie, ja ciebie ZOSTAWIAM na stanowisku premiera i obiecuję nie komplikować życia wetowaniem (liberalnych) ustaw.

Donek jak stał tak usiadł, trafił go bowiem ciężki szlag i propozycję nie-do-odrzucenia - odrzucił. Wytworny Andy zaklął siarczyście (świadków nie było) i szybkim krokiem wyszedł z gabinetu premiera, rąbnąwszy uprzednio (mocno) solidnymi drzwiami.

W minutę później, lud nieco ciemny (acz sympatyczny) dowiedział się za pośrednictwem mediów, że Wytworny Andy O., zerwał kategorycznie wszelkie więzi ze swoim dawnym gangiem z powodów programowych (sic!), że wstępuje do nowego gangu swojego innego kumpla (również byłego współzałożyciela obecnego gangu Donka), Paula P., i że prawdopodobnie będzie startował w wyborach prezydenckich.

Warto podkreślić, iż nastroje w państwie były z goła ambiwalentne i poparcie dla Donka zbudowane głównie na niechęci narodu do gangu Małego, mogło posypać się w gruzy z chwilą pojawienia się nowego, atrakcyjniejszego kandydata.

Morały z tej bajki są następujące :)

1) w tej grze, bramka jest jedna, a piłek więcej niż dwie

2) wykiwany wspólnik, to najniebezpieczniejszy przeciwnik - nie polecam nikomu