Co ja tu wyprawiam?

Obserwuję, notuję, komentuję. Potrafię ostro przyłożyć, ale nie robię tego notorycznie. Pistacjowy blog jest moją osobistą odtrutką na polityczno-obyczajowe niestrawności. Piszę głównie dla siebie, ale Wasze wizyty cieszą mnie niezwykle. Wpadajcie o każdej porze, pogadamy :))

środa, 29 kwietnia 2009

My nie takie głupie jak byśta chcieli



Nie jestem grzecznym chłopczykiem, ani milutką dziewczynką, a dzisiaj mam niedobry dzień i wszystkim kłamliwym, obłudnym i nieudolnym polskim politykierom (oni dobrze wiedzą o kogo chodzi) mówię .... ...

Neo-średniowiecze na polskiej planecie

Jesteśmy częścią świata, od pięciu lat należymy do Wspólnoty Europejskiej.

Słuchając polskich polityków w radio i w telewizji odnoszę wrażenie, że Polska jest samowystarczalną planetą zawieszoną bezpiecznie w przestworzach. Nie musimy się z nikim i niczym liczyć, troski i problemy całej Ziemi Polski nie dotyczą. Zbliżają się ważne wybory do europarlamentu, a nasi kandydaci ciągle komunikują się (bardzo kiepsko) wyłącznie w języku polskim. Wiodącym tematem sporów i dyskusji są zaproszenia na zbliżającą się galę z okazji piątej rocznicy wejścia Polski do UE oraz karykaturalne spoty reklamowo-wyborcze wyprodukowane przez artystyczno-PR-owskie, oszalałe talenty PiS u . Według światłych wyznawców Jarosława Kaczyńskiego, źródłem wszelakiego zła jest poseł Janusz Palikot. Istny diabeł wcielony, szatan, najlepiej spalić go na stosie i przy okazji urządzić drobne polowanie na czarownice. Jak widać, wraz z PiS em nastała na planecie "Polska" epoka neo-średniowiecza. Według ostatnich doniesień CBOSu, ma ona obecnie 24% poparcia polskiego społeczeństwa. Początek nowej mody?

sobota, 25 kwietnia 2009

:(

Pan prezydent Lech Kaczyński poczuł się znowu obrażony. Chodzi o zaproszenie na najbliższą galę z okazji uczczenia wstąpienia do UE. Jego zaproszenie nie różni się niczym od innych, a jako Głowa Państwa powinien galę otwierać, a nie tylko obserwować jak jakiś zwykły...premier. cdn zapewne niebawem :)) Trzeba jednak przyznać, że obrażać to się nasza GP potrafi najlepiej ze wszystkich na całej kuli ziemskiej.

środa, 22 kwietnia 2009

Mówcie do nas

Wkurza mnie gdy mi się wmawia, że to nie rząd, ani nie parlament, ale obywatel wybiera posłów do PE. Ja akurat do urny pójdę z pewnością, bo jest to mój przywilej i nie zapomniałem jeszcze czasów, kiedy wolne wybory były tylko marzeniem z bajki. Natomiast moja możliwość wyboru, z narzuconej mi przez kierownictwa partii listy nazwisk, jest już bardzo ograniczona. To prawda, że ja wybieram, ale niezupełnie. Dlatego też ludzie często się zniechęcają i nie głosują. Rozumiem doskonale, że jakaś selekcja być musi, ale zasady tej selekcji, warunki i kryteria, są ciągle mocno zawoalowane. To kreuje atmosferę nieufności i niechęci wśród obywateli. Niech pan Boni, podobno najmocniejsze ogniwo tego rządu, podszepnie kierownictwu, jak trzeba postępować z ludźmi, bo znowu będzie klapa z frekwencją. To ja mam u licha wam tłumaczyć, że te wybory są dla Polski ważne?

wtorek, 21 kwietnia 2009

Obchody Dnia Pamięci Shoah

Menashe Kadishman (Spadające Liście) w berlińskim Muzeum Żydów (zdj.: Fb)
Menashe Kadishman (Spadające Liście) w berlińskim Muzeum Żydów
(...) Podstawą etyczno – polityczną, której według mnie nie należy się wyrzekać, jest pamięć rozumiana w taki sposób, że nie jest ona zamrożonym wspomnieniem przeszłości, nieruchomym i niezmiennym. Pamięć żyje w teraźniejszości. Pamiętać o Shoah w dzisiejszej Europie oznacza przywrócić w dyskusji i zwalczać współczesne formy wykluczenia, rasizmu i prześladowania. Brać udział w uroczystościach upamiętniających, aby potem pozostawać obojętnym wobec faktu, że odkąd Sarkozy został prezydentem bierze się udział w wychwytywaniu nielegalnych imigrantów przed szkołami oznacza, że dni pamięci to tylko zasłona dymna. Wierzę, że o tych sprawach zacznie się mówić. Jestem zakłopotany faktem, że podobne uroczystości odbywają się przy obopólnej akceptacji.

Czy w podobnych sprawach istnieje w Europie publiczna pamięć?

Okładka książki "A ferro e fuoco. La guerra civile europea, 1914-1945" (Wyd. il Mulino, 2007)Okładka książki "A ferro e fuoco. La guerra civile europea, 1914-1945" (Wyd. il Mulino, 2007) | zdj.: Il Mulino
Są pewne tendencje, które można dostrzec w skali europejskiej. To oczywiste, że pamięć o zbrodniach na Żydach nie może być taka sama w Niemczech (kraju, który je wymyślił i realizował), we Francji (gdzie obecnie zamieszkuje największa wspólnota żydowska w Europie), czy w Hiszpanii (która nie uczestniczyła w II wojnie światowej). Weźmy przykład hiszpański – ustawa o pamięci historycznej, ogłoszona półtora roku temu, nie istniałaby, gdyby nie podobne ustawy uchwalone w różnych krajach Europy Zachodniej w ostatnich latach. Obecnie w Hiszpanii (nieścisłość, o której wiem od niektórych moich hiszpańskich kolegów) silna jest tendencja aby klasyfikować nieprawości okresu frankistowskiego jako ludobójstwo – z punktu widzenia historiograficznego nieporozumienie. (...)
Enzo Traverso
http://www.cafebabel.com/pol/article/28366/enzo-traverso-pamiec-o-shoah.html

poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Myślący Pstrąg

Fragmenty z ostatniego wpisu do bloga onlyverse:

" Z pewnym zaskoczeniem dowiedziałem się, że trzęsące zwykle tyłkiem przed katolickim establishmentem partie polityczne - PO, PSL i SLD - odważyły się na forsowanie nowej ustawy medialnej, w której nie będzie już miejsca na katolicką cenzurę. Pod naciskiem SLD wykreślono wreszcie artykuł o wartościach chrześcijańskich i promowaniu rodziny, a zamiast tego dodano przepis mówiący o przeciwdziałaniu dyskryminacji ze względu m.in. na orientację seksualną. Tak przynajmniej pisze proPISowski Dziennik - bardzo symptomatyczny dobór przykładu na ową dyskryminację, ale hej, nie od dziś wiadomo, że im kto bardziej prawicowy tym większe ma kompleksy wobec swojej seksualności. (...)

Mam prawo mieć swoje zdanie na każdy temat - najbardziej nawet drażliwy. Holocaust, UFO, aborcja, 9/11, JFK - cokolwiek. Jeśli tylko nie propaguję nieprawdy, jeśli nie kłamię celowo - bo każdy ma prawo się mylić - nie powinien mi włos spaść z głowy. To bardzo dobrze, że powoli przestajemy traktować chrześcijan jak święte krowy, ale to jeszcze daleko do nazwania systemu, w którym żyjemy, wolnym.
Kwestia prawdy i kłamstwa wydaje mi się tutaj najistotniejsza - ale byłbym szalony wymagając obrony prawdy od przedstawicieli organizacji zbudowanej na kłamstwie. Dwa tysiące lat wmawiania ludziom, że religia skonstruowana na zapożyczeniach z Egiptu i Babilonu jest prawdą objawioną, że Jezus był postacią historyczną i że chrześcijaństwo reprezentuje sobą jakieś specjalne, istotne “wartości”, które należy koniecznie chronić gdyż same nigdy-przenigdy się nie obronią. Strach przed prawdą - najsilniejsza ostoja każdej religii, prawdziwe perpetuum mobile. Do tego mocno zakaźne, gdyż ktoś, kto zmarnował całe życie wierząc w mit będzie bał się dowiedzieć prawdy, wybierając bezpieczne ciepełko i brak rozwoju. Rozumiem świetnie logikę działania przedstawicieli Watykanu, kiedy gdzie tylko się da walczą z wolnością i niezależną myślą, ale jestem też całkowicie przekonany, że zdecydowana większość ludzi zawsze zadowoli się ciepłym i bezpiecznym kłamstwem zamiast nieprzyjemną i zimną prawdą, więc obawa przed rychłym upadkiem ich bizantyjskiego imperium jest przesadzona. Na świecie jest dość ludzi głupich i prostych by utrzymywać cały ten system jeszcze przez długie dziesięciolecia. (...)
onlyverse, 30 marca 2009

Strzelecka celność Tyma

Ja wiem, że faszerując sobie bloga cytatami, stawiam na duże wygodnictwo. Nie mogłam się jednak oprzeć refleksjom Stanisława Tyma z felietonu "W ZOO", Polityka No16, str. 101:

" Ja, niżej podpisany, jestem felietonistą z Polski, co także widać po trąbie i jestem szczęśliwy, że żyję wśród ludzi, którzy widzą nasze sprawy wnikliwie i zawsze przez jeden wiarygodny pryzmat.

Dziś odznaczyłem ludzi odważnych i bardzo odważnych. Polska wymaga odwagi przeciwstawiania się temu, co w danej chwili uchodzi za poprawne, nawet gdy ta poprawność jest sprzeczna z elementarną sprawiedliwością.

Słuchałem tych słów prezydenta i mimo woli je porównałem ze słowami bohatera "Ożenku" Gogola - także o odwadze. Podkolesin w rozmowie z przyszłą narzeczoną powiedział:
- Odważny ten naród rosyjski. Murarz, widziałem, stoi na rusztowaniu i muruje, nie boi się!"

sobota, 18 kwietnia 2009

Sprzedając papierosy i prasę...

... można sobie poczytać pomiędzy jednym klientem a drugim. I tak w "Newsweeku":

"Parlament Europejski. 736 mandatów, w tym 50 dla nas. Pięć lat kadencji, za każdy miesiąc po 7665 euro brutto plus zwrot kosztów za podróże, diety, wydatki na prowadzenie biur. Potężna machina biurokratyczna, wydająca jedną trzecią kosztów na tłumaczenia między 23 językami." Michał Kobosko, Newsweek, 16/04/09

Na szarym koniuszku:
Z UKOSA
Izba przyjęć ( bardzo polecam!)

"Tyle się mówiło o potrzebie muzeum PRL – niech powstanie. Serdecznie jednak postuluję, by obok stanęło muzeum kuriozów dwudziestu lat naszej wolności. Wchodzących będzie witać okrągły stół rozszeptany kornikiem zdrady, odważni zejdą do piwnic Magdalenki."

***
Około godziny 17 przyszedł 45 letni mężczyzna kupić paczkę Mocnych.
- Pani tu jeszcze siedzi? Też się pani chce. Ja tam nic nie robię od lat, żyję na utrzymaniu państwa. A co, jeszcze mam na nich harować, zasrańców? A ... im w .... He he he! no to zdrówka życzę...

czwartek, 16 kwietnia 2009

"Zabawa"

Tragedia się stała w Kamieniu Pomorskim, spłonął hotel socjalny. Zginęło 21 osób. Pan Prezydent pojechał na miejsce i obrażony (jakże mogłoby być inaczej) oznajmił dziennikarzom, że go rząd za późno poinformował. Pan rzecznik rządowy, Paweł Graś, oczywiście coś złośliwie odpysknął, za co potem błyskawicznie przepraszał, i wszystko toczy się dalej jak zwykle. Chłopcy w krótkich galotkach bawią się ... no właśnie, w co się bawią mali chłopcy "na górze"?

sobota, 11 kwietnia 2009

OWALNYCH, SMACZNYCH JAJ WAM ŻYCZĘ

Niestrawne, kwadratowe wrócą już niebawem :)

Wypożyczony z bloga gothicbunnychan

piątek, 10 kwietnia 2009

Ryszard Czarnecki No1

Lizał, lizał, i wylizał. W moich oczach jest fałszywy, ograniczony, nudny i bezczelny.
Dla kierownictwa PiS u jest "number one" na jednej z list wyborczych do PE. Ma przy tym takie parcie na szkło, że następną kadencję w Brukseli schował już do kieszeni. Na tym się zatrzymam, bo dalsze słowa mogłyby urazić wrażliwość moich kilku czytelników, których przy okazji serdecznie pozdrawiam :)

czwartek, 9 kwietnia 2009

Marie-Antoinette wiecznie żywa

Kiedy słucham wynurzeń pani poseł Nelli Rokity na temat jej miłości do Polski i do Prezydenta Lecha Wałęsy, kiedy widzę jak bardzo się stara przekazać nam wszystkim coś mądrego i jak kiepsko jej to wychodzi, zastanawiam się czy nie wystarczyłoby tylko odrobinkę pozamieniać pozycje figur na szachownicy i gra potoczyłaby się z większą szansą na zwycięstwo dla biało-czerwonych. Jeżeli do Brukseli wybiera się utleniona na żółty blond pańcia, którą publiczne wystąpienia na konferencjach prasowych kwalifikują co najwyżej do sprzedawania znaczków w pocztowym okienku, to myślę, że wykształcona i władająca kilkoma językami pani Nelli powinna ją zastąpić 'subito presto'. Jako obyta w świecie i niezwykle komunikatywna pani Rokita, śmieszna wydaje się w polskim, zaściankowym parlamencie. Na forum europejskim mogłaby stać się ważnym atutem dla Polski.

Przyciskana przez Monikę Olejnik w ostatniej "Kropce nad i", lojalna pani poseł nie chciała zbyt otwarcie powiedzieć, czy nie chce jechać do Brukseli z własnej woli, czy raczej pan prezes Kaczyński ma w głowie innych kandydatów. Pani Nelli kręciła świeżo wystylizowaną czuprynką i zapewniała, że jej misją jest pracować w interesie polskich AKTYWNYCH kobiet, które są bohaterkami, bo wychowują dzieci, a często jeszcze muszą znosić mężów "takich jacy im się niestety trafili". Dużo w tym prawdy, jednak przytomna redaktor Olejnik zdążyła jeszcze zapytać, co z kobietami, które nie mają dzieci. Okazuje się, że są one także bohaterkami, tylko inaczej, bo wiadomo, że KAŻDA kobieta głównie marzy o dziecku, domu i rodzinie. Hmm...

Przypomniała mi się wtedy, ni stąd ni zowąd, sławetna anegdota dotycząca Marie-Antoinette, która słysząc wrzawę pod oknami, zapytała swego nadwornego doradcę o przyczynę owego przykrego zgiełku.
- To lud się burzy z głodu, Najjaśniejsza Pani. Nie mają chleba.
- Toż to nie problem. Powiedz im, proszę, żeby od dziś jedli bułeczki, są o wiele smaczniejsze - odparła beztrosko Marie-Antoinette poprawiając czarną muszkę na głębokim dekolcie.

środa, 8 kwietnia 2009

Ograniczone ciołki z EP

Robiąc porządki wiosenne usłyszałam w radio, że podobno jedna z europarlamentarzystek z kraju, którego nazwy niestety nie uchwyciłam przez nieuwagę, powiedziała w wywiadzie prasowym, że kilka lat temu zwróciła się do grupki polskich europarlamentarzystów pracujących w zespole dotyczącym rolnictwa, żeby się spotkać i wspólnie podyskutować, wymienić poglądy i doświadczenia. Polscy przedstawiciele śmiali się tylko, dając do zrozumienia, że nie znają języka angielskiego. I tak od czterech lat, ci sami ludzie "pracują" podobno w europarlamencie, nie komunikując się z nikim naokoło.

Jeżeli to jest prawda, to apeluję jako obywatel do rządu polskiego, żeby przeprowadził dokładną inspekcję i narzucił wyostrzone warunki przy najbliższych wyborach do EP. Nie chodzi mi już w tej chwili o te zawrotne pensje najwyraźniej niezupełnie zasłużone. Chodzi o nasze WSPÓLNE interesy, o pozycję i przyszłość Polski. Do jasnej cholery, przestańcie to bagatelizować! Czy rząd zna rzeczywiste kompetencje każdego urzędnika słono opłacanego z budżetu ciężko zapracowanych obywateli? Pan premier pewnie niewiele o tym wie, bo nie jest w stanie zajmować się każdym klockiem z osobna. Ktoś jednak powinien to wiedzieć i jakoś kontrolować. Czy znowu media będą musiały zająć się tą sprawą i skompromitować nas ostatecznie wszem i wobec, żeby KTOŚ łaskawie ruszył tyłkiem i zweryfikował tych cholernych europosłów? Pan Prezydent odznacza w pałacu pana Kurtykę i inne gwiazdy IPN u, a jego braciszek bezkarnie wsadza na listy wyborcze nowych nieokiełzanych kmiotków co to tylko po polsku, ale też nie całkiem poprawnie. A my mamy cicho siedzieć i przy okazji udawać, że nic wielkiego się nie stało.
Otóż stało się! Słyszycie?????

wtorek, 7 kwietnia 2009

Ateizm - pojęcie niezrozumiałe

"Wiele razy już spotykałem się z utożsamieniem przez chrześcijan (katolików) ateizmu z komunizmem. Najczęściej ma to miejsce, gdy mowa o zbrodniach Kościoła. Wtedy by w dość dziecinnym stylu przerzucić dyskusję na "nie, to wy...", taki dyskutant zaczyna wyliczać ofiary komunizmu i przypisywać winę za to całemu ateizmowi oraz wszystkim ateistom.
Podobna metoda dyskredytacji jest powszechna w politycznej propagandzie np. prawicy. Wystarczy się przyznać do bycia ateistą, by wielu prawicowców od razu przypisało do tego "komunista". Dochodzi wtedy często nawet do ataku chamstwa - obelg, oskarżeń itp. Ateizm i socjalizm komunizmu to coś sprzecznego z wolnym rynkiem i konserwatyzmem chrześcijańskim prawicy. Jeżeli ma się więc przeciwnika w sferze obyczaju (nie jest to chrześcijanin), prawicowiec taki dokleja mu dodatkową rzecz, za którą tym bardziej (łatwiej) będzie mu się owego ateisty nienawidziło i czym ewentualnych innych prawicowców do tej osoby zniechęci.

Manipulację "ateista - komunista" wykorzystują chętnie księża do zasiewania nienawiści katolików wobec ateistów. Można o tym było już na tym blogu przeczytać, choćby przy omawianiu tekstów księdza Dziewieckiego.

Z jednej strony śmieszne, z drugiej irytujące (a nawet uwłaczające godności) jest, gdy czytam, że jestem komunistą, choć nawet nie jestem socjalistą.

Jestem ateistą i nie jestem komunistą - to powinno wystarczyć, ale nie wystarcza. Dla wielu osób takie wyjaśnianie oczywistego może się wydawać zbędne. Widząc skalę zjawiska, gdzie propaganda jest silniejsza od wiedzy, uważam, że jednak należy wyjaśnić nawet tak oczywistą rzecz. Tak więc dla chrześcijan (katolików) - by wreszcie to zrozumieli, oraz ateistów - by mieli dodatkowe pomysły jak się bronić przed religijnymi atakami, omówię tu w skrócie absurd utożsamiania ateizmu z komunizmem." Napisano w ateistaa.blog.onet.pl

więcej>>>

poniedziałek, 6 kwietnia 2009

Czy może być okropniej?

Słyszeliśmy już o przyśpieszonym kursie języka angielskiego Zbigniewa Ziobry, nieśmiałych umizgach posła Kurskiego (oczywiście jeśli pan prezes Kaczyński się zgodzi!), znamy wszyscy doskonale lepkiego od fałszu eurodeputowanego (Boże, widzisz i nie grzmisz!) Ryszarda Czarneckiego. Mnie ostatnio zamurowało na wieść o najnowszych kandydaturach PiS u: pierwszej nadwornej klakierki Jarosława Kaczyńskiego, posłanki Jolanty Szczypińskiej oraz niebywale chłopskiego filozofa, posła Cymańskiego. Ludzie, czy do europarlamentu nie są wymagane jakieś minimalne standardy EUROPEJSKIE?

Dla tych, co są daleko i niekoniecznie "kojarzą" postać pani Szczypińskiej, pragnę wyjaśnić, że Mrs. Pallin była/jest w porównaniu, szczytem inteligentnej i światowo obytej damy.

niedziela, 5 kwietnia 2009

Czy obecny był tłumacz?

Według przybocznych klakierów pana Prezydenta, premier Danii pan Rasmussen, wyjawił osobiście Lechowi Kaczyńskiemu, że ma zagwarantowane poparcie swojej kandydatury na szefa NATO przez premiera Donalda Tuska. Kłamstwa w tej sprawie nikomu zarzucić bym się nie odważyła, ale czy przy tej rozmowie był tłumacz? Pan Prezydent nabrał ostatnio tak wielkiej pewności we władaniu językiem angielskim (w czasie ostatniej konferencji prasowej stwierdził, że nie potrzebuje tłumaczenia zadanego mu po angielsku pytania), iż mógł się odrobinę, w interpretacji słów premiera Rasmussena, zagalopować. To się zdarza zawodowym tłumaczom, a co dopiero człowieczkowi stawiającemu swe pierwsze kroczki w tak zwanym "wielkim świecie". Spokojnie, może nadworny tłumacz musiał akurat ... przypudrować sobie nos?

sobota, 4 kwietnia 2009

Potrzebny logopeda i neurolog

Wysłuchałam w Radio TOK fm konferencji prasowej pana Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego po wizycie na szczycie NATO. Już nie o to mi chodzi, że zupełnie nie rozumiem dlaczego pan Prezydent odczuł trzykrotną potrzebę podkreślenia, że jest najwyższym i najważniejszym organem władzy. Nie o to mi też chodzi, że znowu upominał się żałośnie o szacunek, chociaż wiadomo, że na prawdziwy szacunek trzeba sobie zapracować i zasłużyć, a wymusić go niestety nie można (chyba, że pana Prezydenta satysfakcjonują obłudni klakierzy). Zupełnie nie rozumiem, po co pan Prezydent tak uparcie wpycha się na te światowe spotkania skoro najwyraźniej zupełnie nie potrafi: ani zachować się nie przynosząc nam wstydu, ani dogadać w żadnym języku, ani nic konstruktywnego załatwić. Po raz kolejny swoje wystraszone zagubienie na szczycie próbował zakrzyczeć nieustannie winnemu premierowi Tuskowi i jego rządowi. Wszyscy na szczycie stanowili tajemniczy układ, ale dzielny pan Prezydent odniósł kolejny sukces dla Polski (jaki konkretnie?) podczas gdy to wszystko co było porażką (co konkretnie?) było winą obecnego rządu. I jeszcze na dodatek, pan Premier kładzie się spać o godzinie 1-szej rano, gdy pan Prezydent właśnie ma potrzebę podzielić się swoim (jakim konkretnie?) sukcesem.
Jedno jest pewne: kolejnym szefem NATO musi być Polak ( w domyśle: Polka, Anna Fotyga).

Jeżeli parszywym kłamstwem wyssanym z brudnego palca posła Palikota jest teoria o nadużywaniu alkoholu przez pana Lecha Kaczyńskiego. Tutaj neurolog i logopeda są potrzebni bezzwłocznie.

piątek, 3 kwietnia 2009

426 obecnych na sali sejmowej

Wczorajsze głosowanie dotyczyło finansowania vs zlikwidowania tegoż dla partii politycznych. Mobilizacja na Wiejskiej była optymalna. Nikt się nie pochorował, nikomu nie zachorowała mamusia, ani teściowa. Posłowie walczyli o swoje. Po pierwszym głosowaniu radość na sali była bardziej niż widoczna, bo propozycja rządu zlikwidowania finansowania partii z budżetu państwa została odrzucona. Dzisiaj posłów na sali już leciuteńko ubyło, ale ciągle frekwencja była imponująco wysoka. Po wczorajszej porażce rządu, chwilowa 'koalicja' PO + PSL + SLD przeforsowała w trybie expresowym ustawę o OGRANICZENIU dofinansowania. Zgodnie z ustawą (zaproponowaną przez lewicowców): SLD & co., obcięto 11%, PSL 7%, PiS 44% (ałć!) i PO blisko 50%. Jarosław Kaczyński szaleje, bo do tego wszystkiego zabroniono "na co dzień" wydawać pieniądze na billboardy i spoty telewizyjne (dozwolone jedynie w okresie kampanii wyborczej). Podobno (tak pokrzykiwała opozycja) premier Tusk wraz se swoim rządem pokazał swą (kolejną?) prawdziwą twarz, tym razem - twarz obłudy i manipulanckiego PR u. Nie chodzi im bowiem wcale o oszczędności pieniędzy podatników (kilkadziesiąt milionów - to grosze według szejka-posła Suskiego), ale wyłącznie o pozbawienie PiS u środków do życia. I bardzo słusznie, panie Suski, bo ja na przykład mam w nosie głęboko ukryte pobudki rządu. Ważny jest efekt - kilkadziesiąt milionów zaoszczędzone i partia opętanych szkodników - ograniczona finansowo. Tak trzymać!
P.S.
Ciekawe jaka będzie frekwencja przy następnych debatach sejmowych.

czwartek, 2 kwietnia 2009

Otworzyć archiwa IPN u

Do szału mnie doprowadzają działania tej obłudnej instytucji. Skoro nie udało się wiele lat temu przeprowadzić porządnej lustracji, to teraz nie pozostaje nic innego jak otworzyć te wszystkie archiwa i raz na zawsze przeciąć wrzód. Odbierze się w ten sposób ohydne narzędzie walki politycznej bandzie niewydarzonych krasnali oraz zneutralizuje się materiał umożliwiający różnym klonom wildsteinianym robienie sztucznie podtrzymywanej kariery polityczno-medialnej. Starczy już tego dobrego. I tak wiemy, bo nam to w odpowiednim czasie wmówiono, że tylko dwie teczki, a właściwie jedna podwójna, jest totalnie sfałszowana przez SB. Wszystkie inne to udokumentowana prawda i tylko prawda. Otwórzmy zatem to 'źródło żywej prawdy' i zajmijmy się w końcu problemami bieżącymi, z myślą o jutrze. Jesteśmy to winni przyszłym pokoleniom.

środa, 1 kwietnia 2009

Prima Aprilis

(...) Co będzie dalej w roku 2009? Kontynuacja oczywiście. Iść przez błoto, które oblepia i hamuje każdy krok, jest ciężko. A hamowanie będzie stosowane na setki sposobów. Może to być np. propozycja wywieszenia flagi narodowej przez wszystkich we wszystkie dni świąteczne. Może też być czas tracony na rozważania o kolejnej książce wydanej przez Centralny Instytut "Ku pamięci". O czym będzie ta książka? Nie wiem. Nie ma to znaczenia. Może być to odkrycie historyków, że Adam Mickiewicz jako TW "Tadek" objeżdżał Rosję na koniku wronym i z caratem się bratał, udając prześladowanego. Będą może poważne poszlaki, że to on wymyślił sposób, jak zastrzelić Puszkina. Może znajdą się jakieś kwity, że wziął ciężką łapówkę od litewskich lekarzy i stąd taki początek jego poematu narodowego? Może trzeba będzie zlikwidować place i ulice (a co ze szkołami?) Adama Mickiewicza? Będzie przy tym dużo ważnej roboty i patriotycznych sporów. Być może ogłosi się nawet konkurs na nowy poemat suwerenno-patriotyczny "Ojciec Tadeusz"?"
Stanisław Tym, 'Pies czyli kot', Polityka, No10/7 marca 2009